Strony

poniedziałek, 20 lutego 2017

Rozdział XXII - "Miła" pogawędka z Riddlem

Cały wczorajszy dzień chodziłem zły przez Riddle'a. Wiem, że zasłużyłem na ten szlaban, ale wiem też, że zacznie wypytywać o wszystko podczas tego szlabanu. Pocieszałem się tylko tym, że dzisiaj nie mam z nim lekcji. I widzę go tylko na posiłkach albo czasem na korytarzu.
Nie chciałem tego szlabanu, ale należał się się. Dodatkowo po wczorajszej Obronie dostałem opieprz od Scorpiusa. Bo przecież dopiero rok szkolny się zaczął, a Slytherin już stracił punkty. Jakoś za bardzo się tym nie przejmowałem. To tylko głupie piętnaście punktów, które się już nadrobiło.
Aktualnie mam eliksiry. Staram się zrozumieć co mówi profesor Manson. Jest ona opiekunką Ślizgonów i mimo, że jest bardzo fajna nie jest łagodniejsza dla swojego domu.
Szczerze to lubię eliksiry nawet bardzo, ale przez to, że dzisiaj ten walony szlaban się zaczyna nie potrafię się skupić.
Spojrzałem na swoje notatki i zmarszczyłem brwi. Nigdy nie pisałem ładnie, ale dzisiaj to jakaś przesada. Sam nie umiem się rozczytać co pisałem.
Scorpius, z którym byłem w parze na eliksirach też zajrzał do moich notatek.
- Pożyczę ci moje - westchnął.
- Dzięki - uśmiechnąłem się lekko.
Dzisiaj mieliśmy zajęcia z teorią. Wiedziałem, że ona jest bardzo ważna na SUM-ach, a ja nie miałem zamiaru ich zawalić, więc dziękowałem Merlinowi, że mam kogoś takiego jak Scorpius.
Lekcja powoli dobiegała końca. Kiedy usłyszeliśmy dzwonek, a raczej gong zwiastujący przerwę zacząłem pakować swoje rzeczy do torby, a kiedy wychodziłem z ławki profesor Manson poprosiła mnie, żebym został. Powiedziałem Malfoyowi, żeby poszedł pod salę do transmutacji, a ja za niedługo do niego dojdę.
Profesor Manson była wysoką czarownicą. Miała może niecałe czterdzieści lat. Blond włosy i niebieskie oczy. Miała też jasną karnacje i mimo wieku dalej była atrakcyjna.
Stanąłem przed nią.
- Coś się stało pani profesor? - zapytałem.
Naprawdę nie wiedziałem o co może jej chodzić, przecież byłem grzeczny, a raczej starałem się być.
- Albusie dowiedziałam się co wczoraj zrobiłeś na lekcji Obrony - zaczęła.
Ach, to o to chodzi.
- I starałam się przekonać profesora Riddle'a, żeby zwolnił cię ze szlabanu. Przecież strata punktów w pierwszym dniu szkoły, ale profesor Riddle się nie zgodził.
- Można było się domyślić - wymamrotał. - Nie chcę być niegrzeczny, ale muszę iść na lekcje, bo się spóźnię i no.. rozumie pani.
- Masz skrócony szlaban. Tylko jutro masz. Tylko tyle udało mi się załatwić - powiedziała.
- Dziękuję - uśmiechnąłem się.
Teraz byłem szczęśliwy. Rozumiem, że nie dało się całkiem mnie zwolnić ze szlabanu, ale lepszy jeden wieczór z Riddlem niż siedem. Chociaż i tak się boję tego co się stanie. Poszedłem na transmutację. Mówiłem już, że na każdym przedmiocie siedzę ze Scorpiusem? Chodzimy na te same przedmioty. Tylko, że blondyn chodzi jeszcze na numerologie, a ja nie. Jakoś nigdy do tego przedmiotu mnie nie ciągnęło.Czekaliśmy aż profesor Willow, nauczyciel transmutacji przyjdzie do klasy. To była nasza ostatnia lekcja, którą mieliśmy z Krukonami.



Nawet nie pamiętam kiedy ten czas przeminął. Skończyłem lekcje i poszedłem razem z przyjaciółmi do pokoju wspólnego. Zrobiłem z nimi zadanie i zaczęliśmy się wygłupiać. Oni opowiadali o swoich wakacjach, a ja słuchałem, bo co innego miałem robić?
W pewnej chwili Chris powiedział, że powinienem iść na szlaban, jeżeli nie chcę się spóźnić.
Oczywiście, że nie chciałem. I tak wystarczająco bałem się tego szlabanu, a nie chciałem wiedzieć co zrobi Riddle kiedy się spóźnię. Zresztą profesor Manson miała rację. Riddle'a powinno zadowolić tylko odjęcie punktów, bo to było nic w porównaniu co robiłem rok temu. Ale nie niedoszły Lord Voldemort musiał zaprosić mnie na szlaban. Pewnie chciał się upewnić, że to ja byłem lub po prostu jestem Severusem Wilsonem. Jak tak to trzeba będzie udawać głupka, ehh.
Zapukałem do gabinetu mężczyzny. Po usłyszeniu "proszę" wszedłem do niego. Był on tak samo urządzony jak wtedy kiedy przyszedłem na szlaban do Riddle'a pierwszy raz. I jak na złość Riddle usiadł dokładnie tak samo jak wtedy. Był rozłożony na kanapie w czarnych, obcisłych jeansach z białą koszulą, gdzie pierwsze trzy guziki były odpięte.
Popatrzyłem na niego i wziąłem głęboki oddech.
Spokojnie, nie patrz na niego, nie powinno być tak źle, prawda? W sumie musisz na niego patrzeć, ale nie myśl o nim w ten sposób.
Naprawdę teraz nie wiedziałem co robić. Popatrzyłem na Riddle'a, czerwony jak burak, ale to pomińmy, i stałem jak ten kołek.
- Proszę usiądź, Albusie - powiedział i wskazał na jeden z foteli.
Tym razem go posłuchałem i usiadłem na fotelu.
- Na czym będzie polegał mój szlaban? - zapytałem patrząc na mężczyznę.
- Zaprosiłem cię tu, żeby porozmawiać.
- To po co mówił pan przy całej klasie, że to szlaban? Jeszcze tygodniowy. Cały tydzień chciał pan ze mną rozmawiać? Całe szczęście, że profesor Manson załatwiła, że jestem u pana tylko jeden wieczór - uśmiechnąłem się słodko.  - Zresztą o czym chcę pan rozmawiać?
- Doskonale wiem, że byłeś Sverusem Wilsonem, kiedy uczyłem tutaj jak byłem młody - powiedział. - Poznałem cię podczas rozpoczęcia roku na uczcie, potem lekcja z twoim rocznikiem wyjaśniła wiele spraw.
Zmarszczyłem brwi.
No to trzeba udawać głupka.
- Nie wiem o czym pan mówi, profesorze Riddle - powiedziałem bawiąc się skrawkiem koszuli.
- Proszę nie udawaj, Severusie - powiedział. - Przecież doskonale wiem, że cofnąłeś się w przeszłość tylko chcę wiedzieć po co.
- Nie rozumiem dlaczego używa pan mojego drugiego imienia. Naprawdę nie wiem o co panu chodzi - mówię spokojnie.
- Udajesz tak samo jak wtedy udawałeś, że mnie nie znasz. Po co się przeniosłeś w przeszłość.
- Ja naprawdę nie wiem o co panu chodzi! - krzyknąłem.
Wkurzało już mnie to, a nie chciałem dawać mu tej cholernej satysfakcji jak się przyznam.
- Nie rozumiem po co tutaj jestem. Po jakiego grzyba dał mi pan ten piekielny szlaban. W tym czasie mogłem robić różne, ciekawe rzeczy z moim chłopakiem i przyjaciółmi. Ale nie wielki pan Riddle musiał dać mi szlaban, żeby porozmawiać. Przecież to nie tak, że można było poprosić mnie po lekcji i porozmawiać albo zwyczajnie po lekcji poprosić o spotkanie, żeby porozmawiać. Nie, bo po co lepiej dać szlaban przy wszystkich Ślizgonach i Gryfonach z siódmego roku - powiedziałem szybko dając upust mojej irytacji.
- Nawet teraz zachowujesz się tak samo jak wtedy, Severusie.
- Nie używaj mojego drugiego imienia! - krzyknąłem. Jeszcze trochę i nie będę umiał opanować nerwów. - Naprawdę nie wiem o co ci chodzi, ale nie używaj mojego drugiego imienia - warknąłem. - Nie rozumiem po co tu przyszedłem - dodałem.
- Przyznaj się, że to ty byłeś Severusem Wilsonem.
- Tak, cholera to ja! Lepiej? - wstałem. - Mam cię dość. Nie mam zamiaru tutaj zostać ani minuty dłużej - dodałem podchodząc do drzwi. - I doskonale wiem, że nie dasz mi spokoju.
Szybko wyszedłem z gabinetu Riddle'a i poszedłem do pokoju wspólnego Ślizgonów. Byłem zmęczony tym spotkaniem, ale wiem, że będzie lepiej kiedy razem z przyjaciółmi coś będziemy robić.
Wiem, że teraz wyglądam jakbym biegał albo się całował. Czerwone policzki, błyszczące oczy. Ci, którzy mnie dobrze znają wiedzą, że jestem też taki kiedy jestem wkurzony i ledwo panuje nad swoimi emocjami. A po spotkaniu z Riddlem naprawdę ledwo panowałem nad emocjami.
Myślałem też, że jutrzejszy dzień będzie spokojny. Tom da mi spokój na lekcjach i spędzę miło dzień. Niestety tak nie będzie, a jutrzejszy dzień będzie jednym z tych dni, które się pamięta do końca życia. Ale o tym kiedy indziej..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz