czwartek, 25 czerwca 2015

Rozdział II - W Gabinecie Riddle'a

7 komentarzy:
Odpowiedzi na wasze komentarze: 
Maja Samsung - Relacje Toma i młodego Pottera powiadasz? To będzie trochę trudne. Nie zdradzę mojego pomysłu, więc powiem, że będzie szło w dobrym kierunku. I nie powiem do czego zamierzam. Zrobię wam niespodziankę :) 
oNyks Xyz - Napiszę tyle, że uda mu się wykonać misję i Albus ma taki być ;) 
Selene Neomajni - Według mnie Albus od zawsze pasował do Slytherinu, więc nawet w swoim prawdziwym czasie jest Ślizgonem. Tak jak prosiłaś zrobiłam zakładkę "Bohaterowie". Napiszę od razu, że było trudno znaleźć Albusa "starszego". Bo były same zdjęcia z 1 roku, ale jakoś znalazłam.  
Reszta ważnych informacji: 
Mam nadzieję, że rozdział się spodoba i nie ma błędów. Imię starszego Malfoya znalazłam na stronie wiki Harry'ego Pottera. A imię starszego Blacka wzięłam do gwiazdy, bo ich synowie mają imiona od gwiazd. I mam do was małe zadanko. Wiem, że jesteście kreatywni, więc wymyślcie nazwę grupy, która rozrabia. Coś typu "Huncwoci". Moim pierwszym pomysłem były "Śmerciożelki", ale zrezygnowałam. Przepraszam za błędy jeżeli będą. 
^^^
Poczułem się jakbym zaczynał Hogwart od nowa. No, ale teraz nie będę szedł do pierwszej klasy tylko szóstej. Przy stole Slytherinu było słychać głośne oklaski i wesołe krzyki. Przewróciłem oczami i podszedłem do niego. Nie wiedziałem gdzie usiąść, więc stałem do czasu gdy pewien chłopak nie zrobił mi miejsca obok siebie. 
- Cześć jestem Abraxas Malfoy - przywitał się ten sam chłopak, który zrobił mi miejsce. 
Malfoy? Czyli chodzę do klasy z pradziadkiem Scorpiusa? Lepiej być nie może! 
Przyjrzałem mu się uważniej i mogłem od razu stwierdzić, że gdyby mi się nie przedstawił i tak wiedziałbym, że to Malfoy. 
- Miło mi - uśmiechnąłem się lekko
- To jest Avery, Nott, Black i Lestrange - powiedział pokazując na kolegów 
Zacisnąłem ręce i zęby.
- Mów mi Orion - powiedział Black po czym dodał - Coś się stało? 

Nie nic. Tylko no wiesz... Córka Lestarnge'a zabije twojego starszego syna. Twój młodszy syn umrze kiedy znalazł horkruksa Voldemorta... Doprawdy nic takiego.. 
- Źle się poczułem - skłamałem 
Spojrzałem na stół nauczycielski. 
Aha.. Czyli Riddle już przyszedł. I co? Będzie mi odejmował punkty za oddychanie? Tak.. Nie ucierpię na tym ja tylko cały Slytherin. 
- Severus! - ktoś krzyknął potrząsając mną. 
- Sorry.. Odleciałem - powiedziałem.
- Zdążyliśmy zauważyć - uśmiechnął się Nott.
- O i.. Mówicie do mnie Sev... Nie lubię mojego pełnego imienia - mruknąłem 

Ups sorry nienawidzę mojego teraźniejszego imienia. 
- Zresztą nieważne - machnąłem lekceważąco ręką. 
Spojrzałem jeszcze raz na stół nauczycielski. I kogo mam tu znać? Znam Dumbledore'a i Riddle'a, ale wiem też, że dyrektorem jest Dippet. 
- Naszym opiekunem jest Riddle prawda? - zapytałem odwracając głowę do chłopaków. 
- Tak, ale Slughorn mu tak jakby pomaga - wyszczerzył się Orion
Zmarszczyłem brwi nie wiedząc o kogo chodzi.
- Facet od eliksirów. Siedzi koło profesora Riddle'a - powiedział Malfoy. 
- Pierwszy raz widzę, że Riddle się kimś interesuje... Szczególnie nowym uczniem. - powiedział powoli Lestrange patrząc na stół nauczycielski.
- O co ci chodzi? - zapytałem. 
- Słuchaj Wilson. Każdy uczeń w tej szkole chcę być zauważony przez Toma. Nawet ci "odważni jak lew" Gryfoni. - powiedział Nott robiąc cudzysłów w powietrzu. - No, a ty zjawiasz się praktycznie znikąd, a on już się tobą interesuje. - dodał 
- Pewnie zastanawia się ile punktów odjąć mi za oddychanie - wzruszyłem ramionami, po czym upiłem łyk soku dyniowego. - Albo ile dać punktów osobie, która by mnie zabiła - dodałem po chwili. 
- Co ty taki na niego cięty? - zapytał Avery
- Spotkałem go w skrzydle szpitalnym wydał mi się... eee.. podejrzany. 
Ha! Morderca moich dziadków wydał mi się podejrzany! 
- On jest spoko! Najlepszy nauczyciel w szkole - Avery prawie krzyknął. 
- Na jego lekcjach ćwiczymy pojedynki? - zapytałem sarkastycznie wiedząc, że Riddle już buduje swoją armię.
Chłopcy jednak nie przejęli się moim sarkastycznym tonem. 
- Jasne! Inaczej nie byłaby to lekcja Obrony - powiedział entuzjastycznie Orion.
- Tak... I rzucamy na siebie zaklęcia czarno magiczne i niewybaczalne - powiedziałem wyłamując sobie palce.
- Żartujesz prawda? - zapytał sarkastycznie blondyn - Riddle nie toleruje czarnej magii.
Och na prawdę? To dla mnie coś nowego, bo ja go znam tylko z tej strony.
- Kiedy mamy obronę? - zapytałem modląc się, żeby jak najpóźniej.
- Jutro - opowiedział Nott
- Co? Nie jestem na to psychicznie przygotowany - jęknąłem niezadowolony.
Byłem pewny, że chłopcy się zaśmieją uważając to za kolejny żart, ale ci, którzy siedzieli naprzeciw mnie spojrzeli za mnie ze strachem w oczach.
Za moimi plecami rozległ się zimny śmiech. Kto by to nie mógł być jak nie Riddle? I od jak długiego czasu nas podsłuchuje?
- Tylko psychicznie? - zapytał
- Tak profesorze. Fizycznie jestem przygotowany. Przecież leżałem kilka godzin w skrzydle szpitalnym, a tak to cały dzień nic nie robiłem - powiedziałem zgodnie z prawdą - Oprócz podróży - dodałem
- Widzę, że zaprzyjaźniłeś się z najbardziej rozrabiającą grupą w całym Slytherinie - powiedział nauczyciel.
Odwróciłem się do chłopaków, a ci wyszczerzyli się do mnie.
- No wie profesor odkąd pamiętam kręcę się w takim towarzystwie - powiedziałem znowu zgodnie z prawdą.
- Za pięć minut w moim gabinecie panie Wilson - powiedział
- Co... Ale... Ja... Ech... - mruknąłem
- Coś nie tak? - zapytał Riddle
- Nic nie zjadłem - powiedziałem wskazując na pusty talerz.
- Nie ważne. Za pięć minut masz się stawić w moim gabinecie. - zażądał
Bąknąłem coś niezrozumiałego pod nosem i nałożyłem sobie pudding, ale zamiast jeść wierciłem w nim dziury.
Wstałem
- Lepiej będzie jak się nie spóźnię - powiedziałem widząc zdumione twarze chłopaków.
- Wiesz gdzie jest jego gabinet? - zapytał Lestrange
- Nie - jęknąłem
Chłopcy wytłumaczyli mi gdzie jest gabinet, a ja chcąc nie chcąc powlokłem się do niego. Zacząłem biec na schodach prowadzących do lochów. Została mi niecała minuta, a ja wolałem się nie spóźnić. Stanąłem przed drzwiami do gabinetu Riddle'a i wziąłem głęboki wdech i wydech. Zapukałem. Usłyszałem ciche "proszę" i wszedłem do gabinetu.
Gabinet wyglądał tak jak sobie wyobrażałem. Przecież Riddle jest dziedzicem Slytherina prawda? Jego gabinet był bardzo (aż za) Ślizgoński.
Ściany były zielono-srebrne. Biurko, które stało po prawej stronie na końcu pokoju było wykonane z ciemnego brązu. Tak samo jak wszystkie półki na książki. Sofa, która stała na środku również była zielona. Obok sofy stał stolik do kawy, który także był wykonany z ciemnego brązu, a pod stolikiem leżał srebrny, puchaty dywan. Koło biurka stał ogromy kominek. Jeszcze raz spojrzałem w każdy kąt gabinetu szukając Riddle'a. Młody Voldemort leżał wygodnie na kanapie. Miał na sobie obcisłe czarne jeansy i czarną koszulę z kilkoma odpiętymi guzikami przez co można było zauważyć jego klatkę piersiową.
Pięknie! Lepiej być nie może! On wygląda tak.. no inaczej. Tak ładnie. Oczywiście żaden nauczyciel nie powinien być tak ubrany. Kurdę Al o czym ty myślisz? 
Riddle chyba wyłapał moje myśli, bo kiedy stanąłem naprzeciw niego niego to podniósł jedną brew.
Po raz kolejny tego wieczoru wziąłem głęboki wdech i wydech.
Odpręż się zamknij swój umysł. 
Podziałało. Chciałem uśmiechnąć się z satysfakcją, ale nie zrobiłem tego wiedząc, że czarnowłosy zadawałby pytania.
- Wzywał mnie profesor - powiedziałem.
Na Merlina! Jak trudno mówić mi do niego profesor! 
- To będzie niebezpieczne jak dołączysz do tej grupy - powiedział nauczyciel siadając na sofie.
Och.. Doprawdy? Od kiedy troszczysz się o swoich uczniów Riddle? Zresztą i tak zrobię ci nazłość. 
- Jak już mówiłem odkąd pamiętam kręcę się wokół takich osób. Może my stracimy trochę punktów, ale szkoła się będzie dobrze bawiła - wzruszyłem ramionami - Zresztą można nadrobić punkty meczami quidditcha, albo na lekcja - dokończyłem
- Wątpię, że punkty nadrobicie na lekcjach. Pan Malfoy nie jest zbyt bystry - wredny uśmiech pojawił się na twarzy Riddle'a.
- Każdy jest w czymś dobry. Tylko jedni umieją to lepiej inni gorzej. Nikt nie jest idealny... Chociaż.. Mi do perfekcji mało brakuje - przeczesałem palcami włosy.
- Jesteś małym, wrednym, aroganckim...
- Gnojkiem? - zapytałem sarkastycznie - Wiele razy byłem tak nazywany - skłamałem.
Dziwne prawda? Osoba taka jak Riddle wydaje ci się tak bardzo opanowana, a jednak na twoich oczach traci panowanie nad sobą. Czarnowłosy wstał z sofy i patrzył prosto w moje oczy. Nie przerywałem kontaktu wzrokowego, ale kontem oka zobaczyłem, że zaciska dłonie w pięści.
Jak ja wręcz kocham wkurzać ludzi tak, że tracą nad sobą panowanie!
Nie przewidziałem jednak tego, że młody Voldemort użyje wobec mnie Legilimencji. W głowie prześwitywały mi obrazy. Najpierw był to tata potem mama, Lily i James. Gdybym nie zamknął umysłu przed nauczycielem na pewno doszedłby do Scorpiusa, a wtedy zrobiłoby się nieprzyjemnie. Przecież każdy Malfoy jest do siebie podobny.
- Na każdym uczniu używasz Legilimencji? - warknąłem
- Ty jesteś wyjątkowy - powiedział i znów przybrał maskę obojętności.
- Jestem zaszczycony - powiedziałem sarkastycznie.
Riddle usiadł na sofie, a ja dopiero teraz zobaczyłem fotel koło niej. Oczywiście musiał być tego samego koloru co sofa.
- Usiądź - powiedział Voldemort wskazując na fotel.
- Dziękuje postoje - powiedziałem przeczesując włosy palcami. Po czym dałem kciuki do tylnych kieszeni spodni.
Ktoś lekko zapukał do drzwi. Z ust Riddle'a padło ciche "proszę". Do gabinetu wszedł straszy mężczyzna. Był grubszy i miał rzadkie siwe włosy. Siedział on obok Riddle'a na kolacji. Nauczyciel eliksirów - profesor Slughorn.
- Witaj Horacy - powiedział spokojnie Riddle.
- Witaj Tom. Nie uważasz, że Severus powinien być już w dormitorium? Jest już późno - nauczyciel eliksirów od razu powiedział o co mu chodziło.
- Zaprowadzę go żeby się nigdzie nie zgubił. Po za tym nie zna hasła - powiedział Riddle.
Podszedł do mnie i złapał mnie za ramie, a moje nogi momentalnie się ugięły.
- I bym zapomniał - tym razem Voldemort zwrócił się do mnie - Co wtorek o piętnastej masz wstawić się w moim gabinecie na dodatkowe lekcje.
Zanim zdążyłem ogłosić swój głośny sprzeciw nauczyciel eliksirów zapytał:
- Nie jesteś zbyt surowy Tom?
- Myślałem i tak mówią, że lekcje ze mną to sama przyjemność - powiedział młody Lord
- To ktoś musiał pana okłamać - powiedziałem, a zaraz potem pożałowałem, bo Riddle zacisnął mocniej swoją dłoń na moim ramieniu przez co syknąłem - Po za tym nie jestem kompletnym beztalenciem. Mam pewien talent do Obrony Przed Czarną Magią, ale wątpię, że się panu spodoba profesorze Riddle. Po tym talencie został mi jeszcze talent do pakowania się w kłopoty - dokończyłem.
- Chodźmy już. Zaraz zacznie się cisza nocna - powiedział Tom i wyprowadził mnie z gabinetu.
Kiedy wyszliśmy z gabinetu zacząłem się szarpać i wyrywać byleby czarnowłosy mnie puścił.
- Umiem chodzić - warknąłem
- Jakoś nie zauważyłem - mruknął Riddle i się zatrzymał.
No tak byliśmy już przy ścianie przez, którą przechodzi się do pokoju wspólnego Slytherinu. Młody Voldemort podszedł do mnie bliżej. Dzieliło nas parę centymetrów. Moje serce zaczęło bić jak oszalałe. Byłem pewny, że słyszy jego bicie.
On jeszcze do cholery nie zapiął tej koszuli! 
- Uciec przed śmiercią - powiedział patrząc mi prosto w oczy.
- Uciec przed śmiercią - powtórzyłem głośno połykając ślinę.
- Bardzo dobrze. Znasz już hasło, więc sobie poradzisz - powiedział i zniknął
- Cholerny Riddle - warknąłem cicho.
Powiedziałem hasło i wszedłem do pokoju wspólnego. Kiedy wszedłem wszystkie rozmowy nagle ucichły. Zauważyłem, że salon się nie zmienił, a raczej nie zmieni się w przyszłości.
Niecały dzień  szkole, a już się tobą interesują.
Przeczesałem włosy i spojrzałem w stronę Abraxasasa* pytającym spojrzeniem. Ten tylko się do mnie wyszczerzył. Przewróciłem oczami i podszedłem do niego. Nie był sam. On siedział na fotelu, a na kanapie siedzieli: Lestrange, Avery, Nott i Black. Naprzeciw kanapy stał duży kominek.
- Posuńcie się - mruknąłem do chłopaków siedzących na kanapie, którzy się przesunęli.
Usiadłem. Nie zamierzałem się odezwać. Wiedziałem, że Malfoy - król Slytherinu to wszystko ustawił.
Po raz kolejny tego wieczoru przeczesałem dłonią włosy na co niektóre dziewczyny westchnęły. Wpatrzyłem się w ogień, który był w kominku i grzał cały pokój. Postanowiłem się w niego patrzyć tak długo, aż będzie głośno. Teraz zrobiło mi się żal James'a i Lily. Rodzice wiedzieli, że jestem w podróży w czasie. Ciekawe co powiedzieli rodzeństwu, rodzinie i.. Scorpiusowi.
Przed twarzą ktoś - Malfoy - machnął kilka razy dłonią. Musiałem kilka razy mrugnąć po czym z przyjemnością stwierdziłem, że w salonie jest normalnie.
- No to.. Po co Riddle cię zaprosił do siebie do gabinetu i co robiliście tam tak długo? - zapytał blondyn
Oj uwierz nic takiego... Była sprzeczka i no wiesz użył wobec mnie Legilimencji. Na prawdę nic takiego.. 
- Nic takiego - wzruszyłem ramionami - Ostrzegł mnie przed wami. O i potem przyszedł Slughorn. No, a najgorsze zostawił na deser. Mam z nim dodatkowe lekcje co wtorek. - dokończyłem znudzony.
- Jak fajnie - jęknął Orion
- Wydaje mi się, że Tom jest tobą zainteresowany - stwierdził Avery ruszając sugestywnie brwiami.
- Chyba cię główka boli chłopczyku - warknąłem - Jestem hetero - skłamalem
A co miałem powiedzieć? O tak jestem homo i chodzę z prawnukiem Malfoya. 
- Ale.. - zaczął Abraxas
- Och zamknij się Ab. Idę do dormitorium spać mi się zachciało - warknąłem.
Poszedłem szybko na schody. Chłopcy - niestety - poszli za mną. Puściłem w ich stronę niewerbalne "Inpedimento" i szybko wszedłem do dormitorium. Okazało się, że pokój mam właśnie z nimi,
Zapowiada się długa podróż w czasie...
---
* Nie wiem czy dobrze odmieniłam/napisałam




czwartek, 11 czerwca 2015

Rozdział I - Przydział

7 komentarzy:
Odpowiedzi na wasze komentarze:
 oNyks Xyz - Nie to nie jest żaden paradoks. Nie pisze paradoksów to do mnie nie podobne. Może trochę w późniejszych rozdziałach będę trochę odbiegać od książki, ale to jest mój pomysł. I nie, nie kojarzę teorii podróży w czasie z zabijaniem własnego dziadka.
Selene Neomajni - Nie chciałam zrobić James'a czarnej masy. Po prostu tak jakoś lepiej kreuje mi się Albusem i on mi do tego psuje, a nie James. I oczywiście zajrzę na bloga i będę cię informowała o rozdziałach :) 
Reszta ważnych informacji: 
Hej to ja <3 No tak co do ważnych informacji to jak wyżej napisałam w późniejszych rozdziałach będę odbiegała od książki. Przepraszam za błędy jeżeli wystąpią.  Jeżeli macie do mnie jakieś pytania możecie pytać mnie na ask'u <<KLIK>> , albo pytać mnie na mojej stronce na fb <<KLIK>> 
Beta: Marrruda
                                                                                ^^^ 
Obudziłem się w miękkiej pościeli. Otworzyłem oczy, ale musiałem mrugnąć kilka razy, żeby przyzwyczaić się do światła. Bez trudu rozpoznałem to miejsce. Leżałem w jednym z łóżek w skrzydle szpitalnym. Nienawidzę tego miejsca. Byłem tu tyle razy, że mam dość. Najczęściej leżałem tu po meczach Quidditcha. Tak, to szukającemu zawsze najbardziej się obrywa. Odwróciłem się na bok i zobaczyłem siedzącego obok łóżka na krześle starszego mężczyznę z długimi siwymi włosami i równie długą brodą tego samego koloru. Miał niebieskie oczy, które patrzyły na mnie zza okularów-połówek.
- Witaj, chłopcze. Dostałem ode mnie z przyszłości list, z którego dowiedziałem się, że w październiku przybędzie do nas chłopiec z przyszłości - powiedział staruszek i uśmiechnął się do mnie.
- To chyba dobrze, profesorze eee... - zaciąłem się.
- Dumbledore. Jak masz na imię? – zapytał.
- Mam powiedzieć prawdziwe? - zapytałem, a profesor skinął głową. - Jestem Albus Potter – mruknąłem.
- Można wiedzieć jak masz na drugie imię? - dodał staruszek.
Zmarszczyłem brwi.
Po co mu znać moje drugie imię? Ale... niech będzie.
- Severus – powiedziałem, przyglądając się moim dłoniom, które nagle zrobiły się interesujące.
- Od dzisiaj jesteś Severus Wilson - powiedział nauczyciel, a w jego oczach można było ujrzeć iskierki radości.
- Dobrze... A, bo... To znaczy mam pytanie, panie profesorze - mruknąłem.
- Pytaj, chłopcze - powiedział Dumbledore.
- Jak ja się znalazłem w... w skrzydle szpitalnym? – zapytałem. - No, bo ja nic nie pamiętam - dodałem.
- Przyniósł cię tu profesor Riddle - kiedy usłyszałem nazwisko, otworzyłem szerzej oczy. - Dyrektor Dippet oczywiście chciał wiedzieć kim jesteś, więc powiedziałem mu o liście, ale nikt inny o tym nie wie. Wiesz co mogłoby ci się wtedy stać, prawda? - powiedział staruszek, a ja kiwnąłem głową.
- A-a... Riddle tu uczy? – zapytałem, po czym przełknąłem głośno ślinę.
- Tak, uczy Obrony Przed Czarną Magią - potwierdził nauczyciel.
- Czego, OPCM'u?! - nie mogłem w to uwierzyć.
- Tak. Nie sądzisz, że trzeba wymyślić skąd jesteś? - Dumbledore zmienił temat.
Trochę dobrze, że staruszek zmienił temat, bo bym coś rozwalił. Po piętnastu minutach "zmyślania" mojej osobowości profesor transmutacji powiedział:
- Twoje książki pojawią się w dormitorium razem z kufrem. W Wielkiej Sali będzie przydział.
- A... a profesor Riddle jest opiekunem Slytherinu? - zapytałem niepewnie.
- Tak - opowiedział nauczyciel. - A teraz muszę już iść - uśmiechnął się ciepło i wyszedł ze szpitala.
Położyłem się na plecach i zacząłem myśleć.
Na czym ma polegać moja misja?
Wiem, że muszę zbliżyć się do Voldemorta. Nie pomyślałem o jednym. Jak zmienię przeszłość, to mogę nie istnieć.
- Jestem idiotą - powiedziałem sam do siebie, nie oczekując odpowiedzi.
- Nie musisz się do tego przyznawać - powiedział ktoś, kto wszedł do skrzydła szpitalnego.
Był to mężczyzna z czarnymi włosami, które były porozwalane we wszystkie strony. Miał jasną karnację i orzechowe oczy. Ubrany był w czarną szatę. Wyglądał na około 25 lat; nie sądzę, żeby miał więcej.
Zmarszczyłem brwi.
- Kim ty w ogóle jesteś? - zapytał mnie mężczyzna.
- Severus Wilson – warknąłem, czując, że to nie jest miły człowiek.
- Może mnie nie pamiętasz, Severusie, ale to ja cię tu przyniosłem. Jestem nauczycielem Obrony, Tom... – zaczął.
- Riddle - skończyłem za niego i gwałtownie wstałem, przypominając sobie o tym, co zrobił w moim prawdziwym czasie. Chwilę zakręciło mi się w głowie, ale zignorowałem zawroty i wsadziłem rękę do kieszeni, w której mam różdżkę.
Trzymałem rękę w kieszeni czekając na ruch ze strony Voldemorta.
- Skąd się tu wziąłeś? - zapytał Tom.
- Chodziłem do Durmstrangu. Przeprowadziłem się z rodziną tutaj – odpowiedziałem zgodnie z tym, co uzgodniliśmy z profesorem transmutacji.
- Czy to nie dziwne przeprowadzać się w środku roku szkolnego? - zapytał z wrednym uśmieszkiem wymalowanym na twarzy.
- Pragnę ci przypomnieć, Riddle, że jest dopiero październik - warknąłem.
- Profesorze Riddle - poprawił mnie.
Bo ja się do tego przyzwyczaję.
- A wiesz ile tu leżałeś? - zapytał.
- Godzinę, albo dwie. Nie więcej. A teraz przepraszam, będę miał przydział - powiedziałem i stwierdziłem, że mam na sobie ten sam zestaw, w który byłem ubrany w gabinecie McGonagall.
- Wiesz w ogóle gdzie jest Wielka Sala? - zapytał czarnowłosy.
Miałem ochotę walnąć się otwartą dłonią w czoło. Jak mogłem popełnić taką gafę?
Zmrużyłem oczy ze złości.
Jak ja go nienawidzę! Zabił mi dziadków, a jego słudzy zabili mi wujka, a teraz mam go słuchać, bo jest moim nauczycielem!
- Jak sama nazwa wskazuje – wielka, a to oznacza, że łatwo się ją znajdzie. Poza tym, jakoś musiałem dostać się do szkoły, a Wielka Sala jest obok Sali Wejściowej – odgryzłem się.
Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że na dworze jest ciemno.
Aha, czyli kolacja już się zaczęła.
- Przepraszam, ale teraz muszę iść na przydział – powiedziałem, wymijając Riddle'a, który zatrzymał mnie i szepnął:
- Jeszcze nie wiem, za co mnie tak nienawidzisz, ale się dowiem.
Kiedy mnie puścił, ruszyłem szybko w stronę Wielkiej Sali. Teraz już wiem, że muszę być ostrożny przy Riddle'u. Kiedy do niej wszedłem, wszystkie głowy odwróciły się w moim kierunku. Niektórzy patrzyli na mnie jak na śmiecia, inni z zainteresowaniem, a jeszcze inni – ku mojemu zdziwieniu – rozbierali mnie wzrokiem. Zignorowałem to i podszedłem do stołu nauczycieli. Dumbledore popatrzył na mnie wesołym wzrokiem.
- Więc tak - powiedział profesor Dippet, wchodząc na podest - To jest Severus Wilson, przybył do nas z Durmstrangu. Teraz będzie przydzielony do jednego z domów. Usiądź, proszę - ostatnie dwa słowa skierował do mnie i wskazał mi na stołek, na której spoczywała Tiara Przydziału. Usiadłem na stoliku i założyłem Tiarę na głowę. Pamiętam, że gdy pierwszy raz miałem ją na głowie, opadała mi na oczy.
- Mądrość, spryt... pamiętam cię doskonale, Potter, a może - Wilson? - usłyszałem cichy głosik w głowie.
- Oj daj spokój. Dasz się namówić na Gryffindor? - odpowiedziałem w myślach. Nie usłyszałem odpowiedzi, bo Tiara od razu wykrzyknęła na całą salę: Slytherin!

Mrs Black bajkowe-szablony