Macie jakieś plany na ostatnie parę dni wakacji?
---
Rano obudziłem się i zdałem sobie sprawę, że jest sobota, a wczoraj był ostatni dzień szlabanu z Riddlem.
Jak mogłem o tym zapomnieć!
Byłeś zajęty ocenianiem przyszłego Voldemorta jako potencjalnego kochanka, nie pamiętasz? - przypomniał mi irytujący głosił w mojej głowie.
No tak, bo nie ma nic lepszego do robienia tylko ocenianie człowieka, który już zabił jako kochanka.
O Bogowie, teraz jak na to spojrzę mam ochotę zwymiotować. Jasne Riddle jest przystojny, ale nawet nie jest z moim typie, o!
To słaba wymówka.. - usłyszałem głos z mojej głowie.
Przecież jestem ze Scorpiusem, a Riddle mi się nawet nie podoba.
Powiedział co wiedział.. - po raz kolejny tego ranka usłyszałem irytujący głos w mojej głowie.
Potrząsnąłem głową i przestałem kłócić się z samym sobą.
- Riddle jest nikim dla ciebie. Jest tylko mordercom twoich dziadków i wielu innych ludzi z twojej rodziny, i nie tylko. Scorpius jest twoim chłopakiem, kochasz go, a on ciebie. Ufasz mu, a on tobie - szepnąłem bardzo cicho leżąc dalej w łóżku.
W końcu postanowiłem zwlec swoje cztery litery z łóżka i pójść do łazienki.
Z kufra wyciągnąłem moje ciuchy i poszedłem do łazienki, a tam wziąłem długi odprężający prysznic.
Kiedy myłem zęby usłyszałem łomotanie w drzwi.
- Sevuś pośpiesz się inni ludzie też potrzebują skorzystać z łazienki! - usłyszałem krzyk Malfoya.
Skrzywiłem się na nowy skrót, który nadał mi Abraxas. W sumie mówił już tak na mnie od tygodnia, ale w końcu naprawdę się wkurzę i przeklę go jakąś poważną klątwą tak, że nie będzie mógł wyjść ze Skrzydła Szpitalnego przez miesiąc albo więcej.
Poprawiłem swoje włosy (które stały się jeszcze bardziej roztrzepane niż zwykle) i wyszedłem z łazienki.
- Jeszcza raz tak na mnie powiesz to nie wyjdziesz ze Skrzydła Szpitalnego przez kolejny miesiąc - powiedziałem, wskazując na niego palcem.
- Nie będę musiał chodzić na lekcje dzięki tobie - blondyn wyszczerzył się.
Przewróciłem oczami.
- Nie gniewaj się Sev - powiedział powoli.
Dopiero teraz zauważyłem, że on tak samo jak swój prawnuk mówią rozciągając sylaby. Stwierdziłem, że to u nich rodzinne, bo ojciec Scorpiusa też tak ma.
W czasie naszej rozmowy do łazienki czmychnął Orion, zachichotałem. Malfoy przez chwilę nie wiedział o co chodzi, a potem odwrócił się w stronę drzwi do łazienki i przeczesał pokój wzrokiem chcąc wiedzieć kto zamknął się w łazience.
- Black pośpiesz się! Ja też chcę skorzystać z łazienki! Jeżeli nie wyjdziesz z niej w przeciągu pięciu minut zamorduje cię! - krzyknął rozwścieczony blondyn.
- Już to widzę! - odkrzyknął wesoło Orion.
Zacząłem się śmiać.
- A ty się tak nie śmiej, tylko módl się, żeby włosy ci jak najszybciej wyschły - zwrócił się do mnie blondyn.
- Niby dlaczego? - zapytałem, uśmiechając się szeroko i przeczesując palcami włosy.
- Jesteś przystojny. Mokre włosy powodują, że wyglądasz jeszcze lepiej. Chociaż tak naprawdę wyglądałbyś jak bóstwo dopiero wtedy kiedy wyszedłbyś z łazienki z ręcznikiem na biodrach, a po twoim torsie spływała powoli kropla wody albo byłbyś po prostu bez koszulki. Wiele dziewczyn i chłopców snuje o tobie fantazje erotyczne, a ty nikim nie jesteś zainteresowany. Ich to wkurza i za niedługo sami będą próbowali ciebie poderwać, bo widać, że ty nie podrywasz nikogo. Może być nawet tak, że uczniowie dobrzy z eliksirów, którzy snują o tobie fantazje erotyczne podadzą ci w jedzeniu lub napojach eliksir miłosny - powiedział Nott nagle znajdując się obok mnie.
Otwarłem szeroko usta. Na pewno teraz wyglądałem jak ryba.
- Zamknij usta nieciekawie wyglądasz - powiedział Avery, który stanął obok Malfoya.
Prychnąłem i zamknąłem usta.
- Czyli jak widać każdy wstał oprócz Lestrange'a - powiedziałem, a reszta w spokoju pokiwała głową. - A Orion już wyszedł z łazienki - dopowiedziałem kiedy Black otwierał drzwi.
Do łazienki szybko pobiegł Nott.
- To są jakieś żarty! - krzyknął Malfoy.
Zaśmiałem się cicho.
- Bądź ciszej, bo obudzisz Lestrenge'a - mruknąłem.
- No i co z tego? - Malfoy wzruszył ramionami.
- A to, że mam lepszy pomysł na obudzenie go - uśmiechnąłem się diablesko.
Podszedłem cicho do łóżka chłopaka i wyciągnąłem różdżkę.
- Aquamenti - mruknąłem, a z różdżki zaczął lać się strumień wody.
Brunet obudził się, a ja z miną niewiniątka schowałem różdżkę do kieszeni.
- Czemu to zrobiłeś, Wilson - warknął Lestrange.
- Tak słodko spałeś, a my nie i wiesz.. chcieliśmy cię obudzić, a to był najlepszy sposób - powiedziałem niewinnie.
- Jesteś okropny - usłyszałem od mokrego chłopaka.
- Oj tam - machnąłem ręką w powietrzu. - I tak mnie lubisz! Mnie nie da się nie lubić! - krzyknąłem podnosząc ręcę w powietrze.
Rozejrzałem się po pokoju.
- O Malfoy wreszcie poszedł do łazienki - mruknąłem. - Tylko się pośpiesz, bo reszta też chce się ogarnąć! - krzyknąłem.
- Spieprzaj! - usłyszałem w odpowiedzi.
- A sam każdego poganiasz - fuknąłem.
Usłyszałem śmiech każdego chłopaka.
Przewróciłem oczami, że aż zabolało.
Po jakiś kolejnych dwudziestu minutach wszyscy spokojnie szliśmy do Wielkiej Sali na śniadanie.
Poczułem czyjąć rękę na ramieniu, to Malfoy zaczął się na mnie wieszać.
- Wiesz lekki nie jesteś. Przestań się na mnie wieszać - mruknąłem.
- Właśnie Abraxas przez to go obciągasz - powiedział Lestrange, który jeszcze nie był do końca rozbudzony.
Każdy z nas wybuchnął niekontrolowanym śmiechem, a brunet się zmieszał i lekko zarumienił.
- Miało być obciążasz - mruknął do siebie.
Kiedy każdy przestał się śmiać byliśmy już niedaleko Wielkiej Sali.
- Sevuś - zaświergotał Malfoy przy moim uchu.
- Mówiłem żebyś tak na mnie nie mówił - warknąłem.
- Oj tam - blondyn machnął ręką w powietrzu. - Mamy pomysł na inicjacje dla ciebie za dołączenie do naszej paczki.
- Z tego co wiem inicjacie robi się następengo dnia po wstąpieniu do jakiejś grupy - powiedziałem.
- Tak wiemy, ale nie mieliśmy pomysłu - wtrącił Avery.
- To co to będzie? - zapytałem.
- Dowiesz się na obiedzie - powiedział tajemniczo Nott.
Spojrzałem pytająco na Oriona.
- Mnie o nic nie pytaj. Jasne wiem co to jest, ale jestem przeciw temu. Nawet nie brałem w tym udziału, a jestem pewien, że każdy z nas przez to będzie miał pogawędkę z dyrektorem - powiedział.
- Malfoy! Jeżeli będę miał kolejny szlaban to cię zabiję. Dopiero wczoraj skończył mi się ten z Riddlem, a już mam się pakować w nowe gówno?
- Nie przesadzaj. Na pewno szlaban z Riddlem ci się podobał.
- Tak bardzo - sarknąłem. - Sprzątałem jego biuro i łazienkę bez użycia magii. Potem segregowałem kartkotekę.
- Riddle zawsze daje jakieś trudne szlabany, ale każdy uczeń się cieszy jak ma z nim szlaban. Mogą wtedy bezkarnie się na niego patrzeć i mogą się pochwalić, że Riddle zwrócił na niego uwagę, i byli z nim w jednym pokoju przez parę godzin - Orion wzruszył ramionami.
Mogą też oceniać go jako potencjalnego kochanka albo snuć o nim jakieś erotyczne fantazje.
Usiadłem na swoim miejscu.
- Czemu mam przeczucie, że każdy Ślizgon wie o co chodzi w mojej inicjaci? - zapytałem powoli.
- Bo wiedzą - Malfoy się uśmiechnął. - Ale nawet nie próbuj się ich pytać co to jest. I tak nie powiedzą.
- Zabroniłeś im? - zapytałem.
Wzruszył ramionami.
- To ma być przecież niespodzianka - powiedział Nott.
- Zaczynam się bać - stwierdziłem.
Po śniadaniu postanowiliśmy zrobić zaległe zadania domowe, na nasze nieszczęście robiliśmy to do pory obiadu.
- Ja nie mam zamiaru jeszcze iść na obiad - powiedziałem zostawiając wypracowanie na transmutację, na stoliku, żeby atrament wysechł.
Na pytające miny kolegów odpowiedziałem:
- Mam zamiar iść jeszcze na błonia. Jeżeli mam umrzeć to wolę jeszcze pobyć chociaż kilka sekund na świeżym powietrzu.
- No wiesz, ja muszę skończyć pisać list do rodziców z wytłumaczeniem dlaczego zostałem zamordowany - mruknął Nott, a wszyscy oprócz mnie zaczęli się śmiać.
- Nie będziemy szli na błonia - Mafoy wyszczerzył do mnie zęby. - Wątpie, że TY zostaniesz zamordowany. Jak już to każdy z nas - pokazał ręką na siebie, Notta, Avery'ego i Lestrange'a.
- No dobra, to idziemy na obiad czy nie? - zapytał wyraźnie podekscytowany Nott.
- Musimy - powiedział Abraxas.
Z niechęcią schowałem podręczniki i wypracowania (w tym wypracowanie ma transmutacje, które zdążyło wyschnąć) do torby.
Znalazłem się w Wielkiej Sali zdecydowanie za szybko. Czułem się jakbym miał zdać jakiś trudny egzamin, a nie znam na niego ani jednej odpowiedzi.
Kiedy usiadłem na swoim miejscu przy stole Ślizgonów zacząłem wykręcać swoje palce, a potem zacząłem cokolwiek jeść.
Minęło pół obiadu. Czyżby chłopcy zapomnieli o tym co mieli zrobić? Oderwałem wzrok od mojego talerza i spojrzałem na nich. W ich twarzach można było wyczytać, że niczego nie zapomnieli.
- No to czas zacząć zabawę - powiedział blondyn uśmiechając się szeroko. - Rozchmurz się Sevuś - zwrócił się do mnie uśmiechając się jeszcze szerzej.
Popatrzyłem na niego z chęcią mordu wypisaną na twarzy.
- Nie nazywaj mnie tak - powiedziałem przez zaciśnięte zęby.
- Oj tam - machnął lekceważąco ręką. - Trzymaj kciuki - dodał szeptem.
Wstał ze swojego miejsca i wziął swój pusty puchar oraz widelczyk po czym lekko kilka razy stuknął widelczykiem w puchar. Cała Wielka Sala momentalnie ucichła i każdy bez wyjątku wpatrywał się w blondyna.
- Panie dyrektorze mógłbym coś powiedzieć - zapytał uśmiechając się lekko.
Dyrektor wyglądał chwilę na człowieka, który nie wiedział co powiedzieć.
- Umm.. No dobrze - powiedział.
Widać było, że pierwszy raz znalazł się w takiej sytuacji.
Przełknąłem głośno ślinę kiedy Malfoy szedł do mównicy. Stojąc przy niej wyciągnął z kieszeni spodni pomięty pergamin i zaczął mówić.
- Drogi profesorze Riddle - zaczął.
O Boże zabierzcie mnie stąd! Zabijcie, spalcie cokolwiek! Nie chcę tu być! Pozwólcie mi wyparować!
- Na początku chcemy podziękować panu za opiekę nad nami i wspaniałe lekcje, na których każdy z nas się wiele nauczył.
Na razie nie jest aż tak źle.
Każdy ze spokojem wpatrywał się w blondyna.
- Nie tak dawno temu do naszej szkoły przybył nowy uczeń Severus Wilson lub jak kto woli Sev ewentualnie Sevuś - kiedy szarooki to powiedział trzasnąłem głową o stół, a każdy się na mnie popatrzył. - Tiara Przydziału przydzieliła go do Slytherinu, ale przez pierwszy tydzień większość siedmiorocznych zastanawiało się jakim cudem nie został Krukonem. Jest on jednym z najlepszych uczniów w szkole, wspaniałym graczem quidditch'a i dobrym przyjacielem, a językiem posługuje się tak samo dobrze jak różdżką - Malfoy mówił dalej.
Zastanawiam się jakim cudem jeszcze nikt nie powiedział, żeby się zamknął i poszedł na miejsce. No cóż nawet nauczyciele byli zszokowani występem blondyna.
Ja coś jednak czuję, że zaraz będzie najgorsze.
- Wracając do tego co chciałem powiedzieć - o nie. - Severus od jakiegoś czasu zaczął się bardzo interesować panem, profesorze Riddle.
Co proszę?! Ja?! No chyba nie. Zabierzcie mnie proszę. Chcę się schować pod stół albo wyparować. Proszę niech ktoś mnie zabije!
W Wielkiej Sali przez chwilę panowały ciche szepty uczniów. Nauczyciele byli jeszcze bardziej zszokowani niż dwie minuty temu. No dobra Riddle wyglądał jakby było to najnudniejsze przedstawienie na ziemi. Próbowałem wstać, żeby wyjść z Wielkiej Sali, ale Nott, który siedzi obok, przytrzymał mnie, żebym się nigdzie nie ruszał, więc chcąc nie chcąc zostałem.
- W każdej naszej rozmowie, w której jest wymawiane pana nazwisko Severus nagle zaczyna w niej brać udział - ciągnął Abraxas. - Nie potrafi doczekać się nowych lekcji obrony, bo na nich ujrzy pana. Uznał też, że ostatni szlaban z panem był najwspanialszą rzeczą jaka mu się przytrafiła.
Chyba najgorszą.
Wiedziałem, że nie wyglądam najlepiej. Jestem czerwony jak piwonia przez co niektórzy myślą, że ten list to prawda. Cholera! Malfoy zamorduje cię!
- Tak więc Severus, który sam przed sobą tego nie przyzna, nie potrafi się panu oprzeć, a my Ślizgoni chcemy dopilnować, żeby pan się o tym dowiedział.
Czemu nikt go stamtąd nie ściągnie? Nie każe mu zejść lub nie rzuci na niego uroku?
- Z poważaniem Ślizgoni - zakończył blondyn.
Z uśmiechem schował pergamin do kieszeni i zaczął iść w stronę stołu Ślizgonów.
Kiedy był na miejscu zapytał:
- I co podobało się?
- Aktualnie mam ochotę się zabić - warknąłem.
Walnąłem głową w stół i zrobiłem tak kilka razy.
- Masz zamiar robić tak cały dzień? - zapytał Orion.
- Tak - powiedziałem podnosząc głowę.
Zauważyłem, że każdy na sali już spokojnie rozmawiał.
- Dlaczego musieliście zrobić coś takiego? Doskonale wiecie, że nie lubię Riddle'a - powiedziałem.
- Oj tam - Nott machnął beztrosko ręką.
- Oj tam? Aktualnie mam ochotę rzucić na was taką klątwę, że nie wyjdziecie ze Skrzydła Szpitalnego - warknąłem. - Nie wiem co wy sobie myśleliście o takiej inicjacji! To było najgorsze, co mogło mnie spotkać! Ja rozumiem gdyby inicjacją było pocałowanie jakiejś dziewczyny albo chłopaka, do cholery nawet nauczyciela, ale to?! Przesadziliście! - prawie krzyczałem po czym wyszedłem z Wielkiej Sali.
Kiedy wychodziłem z Wielkiej Sali każdy się na mnie patrzył. Pewnie po raz kolejny pomyśleli, że to co powiedział Abraxas było prawdą. A ja? Byłem wściekły jak nigdy dotąd. Prawie wybiegłem na korytarz i ruszyłem do lochów. Wykrzyknąłem hasło mając gdzieś czy ktoś je usłyszy, ale w sumie każdy był teraz na obiedzie. Kiedy znalazłem się w pokoju wspólnym wziąłem swoją torbę, którą zostawiłem na sofie i wbiegłem do dormitorium. W dormitorium rzuciłem swoją torbę obok łóżka, a sam rzuciłem się na łóżko twarzą do poduszki. Zacząłem powoli oddychać, żeby się uspokoić, ale nie za bardzo wyszło. Leżąc tak wyobrażałem sobie różne sposoby na zamordowanie moich współlokatorów. Kiedy usłyszałem głosy przed drzwiami dormitorium przycisnąłem bardziej twarz do poduszki - doskonale wiedziałem, że to moi współokatorzy.
- Popieprzyło was do reszty! - po głosie poznałem, że to Orion.
Usłyszałem, że drzwi się otwarły, a oni po prostu weszli do środka.
- Niby czemu?! - wrzasnął Lestrange.
Szybko usiadłem na łóżku ignorując zawroty głowy.
- CZY TY BYŚ SIĘ CIESZYŁ GDYBY, KTOŚ UZNAŁ, ŻE KOCHASZ SIĘ W SWOIM NAJMNIEJ LUBIANYM NAUCZYCIELEM I OGŁOSIŁ TO PRZED CAŁĄ SZKOŁĄ?! NO CHYBA NIE! - krzyczałem.
- Na Merlina uspokój się - powiedział spokojnie Malfoy.
- Łatwo ci mówić. To nie ty właśnie zostałeś skompromitowany przed całą szkołą. Co ty byś zrobił na moim miejscu? Ja aktualnie mam ochotę cię zabić - warknąłem.
- Uspokójcie się wszyscy! - krzyknął Orion. - Ten pomysł nie był najlepszy i cieszę się, że nie brałem w tym udziału. Rozumiem co czuje Severus sam nie chciałbym, żeby ktoś powiedział przed całą szkołą, że jestem zauroczony w nauczycielu, którego nie lubię. Ludzie teraz w to wierzą, ale uznają, że to kłamstwo wtedy kiedy zaczniesz się z kimś umawiać - powiedział patrząc na mnie. - Za tydzień w sobotę jest wyjście do Hogsmage najlepiej będzie jak kogoś na nie zaprosisz jeżeli nie chcesz, żeby ludzie w te plotki wierzyli - westchnął pocierając sobie kark.
- Twój pomysł jest dobry - powiedziałem powoli po chwili namysłu. - Ale nie mam kogo zabrać do Hogsmage.
- O to się nie martw! - krzyknął entuzjastycznie Avery. - Żeby się zrehabilitować w twoich oczach wszyscy oprócz Oriona pomożemy ci znaleźć idealną osobę na randkę w Hogsmage - wyszczerzył się, a reszta pokiwała głową na znak zgody.
***
Po obiedzie zaszyłem się w Pokoju Życzeń. Nie miałem ochoty nikogo widzieć ani sprawdzać wypracowań. Wiem, że prędzej czy później czeka mnie rozmowa z dyrektorem, ale wolę, żeby to było później. Reakcja Severusa kiedy Abraxas przeczytał ten list była jednoznaczna. Chłopak był cały czerwony na twarzy i zauważyłem, że próbował uciec z Wielkiej Sali, ale Nott go przytrzymał. Kiedy Malfoy skończył czytać o coś się pokłócili i zielonooki wybiegł z Sali. Czyżby to była prawda co mówił blondyn czy może kolejny żart z ich strony?
Szczerze sam nie wiedziałem, lecz miałem zamiar się dowiedzieć. Ale nie teraz, teraz mam ochotę pójść spać. Jestem wykończony dzisiejszym dniem.
I z tymi myślami poszedłem do swojego gabinetu, żeby później pójść do swoich prywatnych komnat położyć się spać.