Właśnie się dowiedziałam o nominacji do Liebster Blog Award!
„Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”.
Jest przyznawana dla blogów jeszcze nie rozpromowanych, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia.
Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała.Następnie
Ty nominujesz 11 osób (informujesz je o tym) oraz zadajesz im 11 pytań.
Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował”.
Nominowała mnie Maquarella z bloga http://rozdzielonetrio.blogspot.com/
A teraz odpowiadam na pytania:
1. Dlaczego piszesz bloga?
Szczerze? Sama nie wiem. Lubię to, a jak mam wenę wymyślam coś i piszę to na kartkach. Koleżanka uznała, że powinnam pisać książkę jak pisałam rozdział w zeszycie na matmie.. Chociaż może to być też to, że chcę być lepsza od mojej starszej siostry, która piszę wiersze.. Sama nie wiem.. Lubię to i tyle.
2. Ulubiona książka?
Harry Potter. Cała seria. Zdecydowanie jest to moja ulubiona. Mam potem kilka książek, które lubię, ale żadnej nie lubię jak tej.
3. Ulubiony serial?
To pytanie mogę spokojnie zadać moim siostrą. Nie mam ulubionego serialu. Ba! Nawet rzadko telewizję oglądam.
4. Jakim bohaterem/bohaterką książkowym chciałbyś być?
Gdybym wybrała bohatera byłby nim Draco. Z bohaterek, Pansy z HP, Kattnis z IG i Tris z Niezgodnej.
5. Twój autorytet?
Kto jest moim autorytetem? To trudne pytanie wiesz? Nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Hmm.. Może po części to Syriusz Black i Remus Lupin.
6. Ulubiony owoc?
Truskawka *.*
7. Jaki kraj chciałabyś/chciałbyś odwiedzić?
Londyn <3
8. Twoje drugie imię?
Po prababci - Elżbieta.
9. Od kiedy piszesz bloga?
Tego bloga zaczęłam pisać 1 maja tego roku.
10. Co sądzisz o homoseksualistach?
Wiesz.. nie jestem homofobem i nie przeszkadzają mi homo. Nie sądzę tak jak inni, że powinno się ich "wybić" czy coś w tym stylu. Homo jest słodkie. Szczególnie geje *.*
11. Co chcesz robić w życiu?
Moja koleżanka chcę, żebym zaczęła pisać książki, bo kiedyś przeczytała kawałek czegoś. Ta sama koleżanka chcę żebym była siatkarką - niestety jestem za leniwa. Ja mam swój plan. Pójdę razem z przyjaciółką do Liceum, a potem na studia. :D
Teraz czas na moje pytania:
1. Gdybyś miała wybrać książkę, w której miałabyś "żyć" co by to była za książka?
2. Ile masz lat?
3. Od jak dawna piszesz?
4. Jak to się zaczęło?
5. Jakbyś mógł/a to w jakiego bohatera swojego bloga byś się zmienił/a ?
6. Czy Twoje opowiadania jakoś wpłynęły na Twoje życie?
7. Co byś zrobiła/zrobił gdybyś wygrała/wygrał w totka?
8. Co robisz jak masz doła?
9. Jak nazwiesz swoje dzieci?
10. Jakie jest twoje największe marzenie?
11. Twoja ulubiona bajka z dzieciństwa?
Nominuje:
Hermiona Riddle - po drugiej stronie
HOGWART ~ zamknięty ośrodek karno-odwykowy
Make my day. Change my life.
piątek, 28 sierpnia 2015
poniedziałek, 17 sierpnia 2015
Mamy betę!
Brak komentarzy:
Autor:
Unknown
Hejo! No tak jak nagłówek głosi znalazłam betę. Jest to marruda. Będzie mi betowała stare rozdziały i te nowe :)
poniedziałek, 10 sierpnia 2015
Rozdział IV - "Dasz się przelecieć?"
5 komentarzy:
Autor:
Unknown
Odpowiedzi na wasze pytania:
Ania Kolimaga: Co chcę Riddle od młodego Pottera? Wyłpałaś. Tak Tom chcę się dowiedzieć czegoś więcej o naszym podróżniku w czasie. Ale więcej tego będzie w późniejszych rozdziałach.
Maja Samsung: Jak już pisałam wcześniej Tom chcę się dowiedzieć czegoś więcej o Albusie. No i będzie z tego niezła jazda w rozdziale jak młody będzie musiał pójść na dodatkowe lekcje młodego Czarnego Pana.
Reszta ważnych informacji: Pozwalam wam się na mnie obrazić! Możecie też strzelić Avadą. Chodzi o to, że ostatni rozdział tak długo pisałam i wg., a ten tak szybko. Po prostu ten mi się łatwiej pisało. Wiem, że rozdział nie należy do najlepszych, ale mam nadzieję, że się spodoba. Przepraszam za błędy.
Ania Kolimaga: Co chcę Riddle od młodego Pottera? Wyłpałaś. Tak Tom chcę się dowiedzieć czegoś więcej o naszym podróżniku w czasie. Ale więcej tego będzie w późniejszych rozdziałach.
Maja Samsung: Jak już pisałam wcześniej Tom chcę się dowiedzieć czegoś więcej o Albusie. No i będzie z tego niezła jazda w rozdziale jak młody będzie musiał pójść na dodatkowe lekcje młodego Czarnego Pana.
Reszta ważnych informacji: Pozwalam wam się na mnie obrazić! Możecie też strzelić Avadą. Chodzi o to, że ostatni rozdział tak długo pisałam i wg., a ten tak szybko. Po prostu ten mi się łatwiej pisało. Wiem, że rozdział nie należy do najlepszych, ale mam nadzieję, że się spodoba. Przepraszam za błędy.
^^^
Reszta tygodnia minęła bardzo szybko, aż w końcu przywitał wszystkich sobotni dzień. Chociaż nie mam problemów z zadaniami i tematami na lekcjach to i tak nauczyciele dają nam dużo do zrobienia. Nie zgłaszam się zbyt często na lekcjach przez co współlokatorzy byli wściekli. Mówili, że dopóki nie zdobędą tych punktów, które stracili nie mogą pozwolić sobie na zabieranie punktów, bo wtedy Gryffindor będzie na czele w tabeli domu. Jak mówił Malfoy, profesor Slughorn zaczął się mną zachwycać prawie na każdym kroku mówiąc jaki to jestem dobry z eliksirów. A za każdy dobrze zrobiony eliksir dostawałem W, a czasem dwadzieścia punktów dla domu. Całkiem zapomniałem się zapytać chłopaków co zrobili profesor Carder, nauczycielce zaklęć, że odjęła im aż dwieście punktów. Pewnie nie chcieli mi powiedzieć dopóki ich nie zapytam. I mieli rację ciekawość wygrała.
- Więc co zrobiliście profesor Carder, że odjęła aż dwieście punktów naszemu domowi? -zapytałem w sobotę rano przy śniadaniu.
- Nie zaczyna się zdania od "więc". - poprawił mnie Nott na co przewróciłem oczami.
- To było tak. - zaczął Lestrange. - Pewnego słonecznego, wrześniowego dnia...
- Do rzeczy. - warknąłem przerywając.
- Co ty taki niecierpliwy? Mamy mnóstwo czasu, ale skoro tobie się śpieszy. - mruknął Avery.
- Pewnie się na randkę umówił. - powiedział teatralnym szeptem blondyn.
- Ha ha ha bardzo śmieszne. - bąknąłem. - Do rzeczy. - ponagliłem ich.
- We wrześniu pani Carder uwzięła się na cały nasz dom. - zaczął Nott. -Najbardziej a Avery'ego, któremu się popieprzyły zaklęcia. Upokorzyła go przy całej klasie i Gryfonach, bo to z nimi mamy lekcje.
- Myślałem, że nie wyjdę z dormitorium już nigdy! - krzyknął Avery.
- Ale wyszedłeś. - stwierdził Malfoy. - Gryfoni powiedzieli to całej szkole. Cudem nie odjęła nam punktów za złe zaklęcie.
- Uznaliśmy, że nasza kochana pani profesor potrzebuje co najmniej takiego upokorzenia jak Avery, ale było jeszcze gorzej. - odpowiedział Lestrange.
- Tydzień po moim upokorzeniu wszyscy no dobra, prawie wszyscy o tym zapomnieli. My mieliśmy plan. - Avery uśmiechnął się chamsko.
- Tak więc w nocy zakradliśmy się do jej komnat farbując jej szatę na różowo, a zaklęcie zaczyna działać jak właściciel założy ciuch. - powiedział Orion. - Ja to zrobiłem, a reszta dolała do jej szamponu farbę do włosów. Następnego dnia nasza kochana pani profesor przyszła do Wielkiej Sali w różowej szacie i zielonych włosach. Dodatkowo była wściekła więc wyglądała komicznie.
- Skąd wiedziała, że to wy? - zapytałem
- To było tak. - zaczął Lestrange. - Pewnego słonecznego, wrześniowego dnia...
- Do rzeczy. - warknąłem przerywając.
- Co ty taki niecierpliwy? Mamy mnóstwo czasu, ale skoro tobie się śpieszy. - mruknął Avery.
- Pewnie się na randkę umówił. - powiedział teatralnym szeptem blondyn.
- Ha ha ha bardzo śmieszne. - bąknąłem. - Do rzeczy. - ponagliłem ich.
- We wrześniu pani Carder uwzięła się na cały nasz dom. - zaczął Nott. -Najbardziej a Avery'ego, któremu się popieprzyły zaklęcia. Upokorzyła go przy całej klasie i Gryfonach, bo to z nimi mamy lekcje.
- Myślałem, że nie wyjdę z dormitorium już nigdy! - krzyknął Avery.
- Ale wyszedłeś. - stwierdził Malfoy. - Gryfoni powiedzieli to całej szkole. Cudem nie odjęła nam punktów za złe zaklęcie.
- Uznaliśmy, że nasza kochana pani profesor potrzebuje co najmniej takiego upokorzenia jak Avery, ale było jeszcze gorzej. - odpowiedział Lestrange.
- Tydzień po moim upokorzeniu wszyscy no dobra, prawie wszyscy o tym zapomnieli. My mieliśmy plan. - Avery uśmiechnął się chamsko.
- Tak więc w nocy zakradliśmy się do jej komnat farbując jej szatę na różowo, a zaklęcie zaczyna działać jak właściciel założy ciuch. - powiedział Orion. - Ja to zrobiłem, a reszta dolała do jej szamponu farbę do włosów. Następnego dnia nasza kochana pani profesor przyszła do Wielkiej Sali w różowej szacie i zielonych włosach. Dodatkowo była wściekła więc wyglądała komicznie.
- Skąd wiedziała, że to wy? - zapytałem
- To dobre pytanie. - blondyn udawał, że się zamyślił. - Wyjaśniło się kiedy poszliśmy do dyrektora. Okazało się, że ona ma w swoich kwaterach magiczne kamery i tak udowodniła naszą winę. - westchnął.
- Jak dobrze, że to tylko dwieście punktów i szlaban. - powiedział Nott.
- Podsumowując. Jak upokorzę, któregoś z was przed całą szkołą dostanę nauczkę? - zapytałem znając odpowiedź.
- Właśnie tak! - krzyknęli razem.
- Idziemy polatać? - zapytał Abraxas.
- A pozwolenie? - odpowiedziałem pytaniem.
- Nie potrzeba nam. - Malfoy mrugnął.
- Nie mam miotły. - jęknął.
- Pozwolimy ci latać na swoich! Wstawał i nie marudź! - krzyknął chłopak.
Powiedziałem coś pod nosem po czym ruszyłem z nimi na boisko quiddicha. Przez to, że nie chciało im się iść samemu po miotły przywołali je zwykłym "Accio". Usiadłem na trawie i oglądałem wyczyny chłopaków. Od razu zauważyłem, że to Malfoy ma najszybszą miotłę. Z tego co o niej mówił wiem, że to "Nimbus 100" i jest najszybszą miotłą na rynku.
- Malfoy! - krzyknąłem, żeby wrócił na ziemię.
- Tak? - zapytał po wylądowaniu.
Miotłę trzymał w prawej dłoni.
- Dasz się przelecieć? - zapytałem, ale od razy pożałowałem i przeklinałem w duchu za zły dobór słownictwa.
Zapamiętać. Nigdy nie używać dwuznacznych słów przy Malfoy'u. Patrzyłem jak mimika twarzy blondyna się zmienia. Kątem oka zauważyłem, że chłopak puścił miotłę po czym zaczął się przybliżać. Ze strachu szedłem tyłem.
- Ja... Mi... Chodziło o to, że... żeby polatać na twojej miotle, a nie... no wiesz. - zacząłem się jąkać.
Blondyn cały czas szedł w moją stronę, a ja się cofałem. Przekląłem kiedy moje plecy spotkały się z drewnianą powierzchnią, która okazała się ścianą od szatni Ślizgonów. Ślizgon dał rękę koło mojej głowy, a ja już chyba wiedziałem co będzie chciał zrobić. Zauważyłem, że reszta zatrzymała się w powietrzu i uważnie nasz obserwowała.
Raz się żyje. - Ratunku! Zboczeniec! Pomocy! Aaa! Ratunku! - zacząłem wrzeszczeć.
Następny krzyk został stłumiony przez miękkie usta Malfoya. Blondyn odsunął szybko swoje wargi od moich. Przez szok nic nie powiedziałem. A chłopak zapewne zrobił to, żeby mnie uciszyć.
To nawet nie był pocałunek! - Gdzie chcesz mnie przelecieć? - zapytał uwodzicielskim szeptem. - W bibliotece? W Wielkiej Sali? A może na biurku w jakiejś sali lekcyjnej? No chyba, że wolisz w dormitorium lub w pokoju wspólnym?
Otworzyłem usta żeby coś powiedzieć, ale chłopak skorzystał z okazji i wsadził język do mojej jamy ustnej i zaczął mnie całować. Całował delikatnie badając moje podniebienie. Jęknąłem kiedy blondyn przygryzł moją wargę, żeby zaraz potem ją ssać dla złagodzenia bólu. Abraxas smakował kawą i wanilią. Wplotłem dłonie w jego włosy co jakiś czas je ciągnąłem tak, że Malfoy jęczał. Chłopak za to dał dłonie na moją talię przybliżając mnie do niego. Oderwaliśmy się od siebie kiedy poczułem natychmiastową potrzebę tlenu.
Mój współlokator miał napuchnięte usta i czerwone policzki, a jego włosy, które zawsze były idealnie ułożone były w kompletnym nieładzie.
Ja za pewne nie lepiej wyglądam. Rozejrzałem się wokół i zobaczyłem jakąś postać, która szła do szkoły szybkim krokiem. Połknąłem głośno ślinę i odsunąłem się od blondyna.
- Wow. To było wow. - wydusiłem nie wiedząc co powiedzieć. - Tylko wiesz, że ja chciałem polatać? - zapytałem sarkastycznie.
- Oczywiście, że wiedziałem o co ci chodzi. Chciałem tylko zobaczyć czy umiesz się całować. - mrugnął do mnie, a ja przewróciłem oczami.
- Idiota. - mruknąłem. - Biorę twoją miotłę. - oznajmiłem po czym podniosłem miotłę z ziemi.
Przerzuciłem nogę przez kij po czym odepchnąłem się od ziemi. Poczułem się szczęśliwie mogąc znów latać na miotle. Chciałem dać chłopakom pokaz moich umiejętności. Poleciałem kilka stóp wyżej po czym zanurkowałem jakbym zobaczył złotego znicza. Kilka cali od ziemi podniosłem trzon miotły tak, że nie leciałem już na ziemię. Uśmiechnąłem się zwycięsko po czym dałem nogi na kij. Powoli wstawałem puszczając miotłę, a następnie z niej zeskoczyłem i wyciągnąłem rękę, żeby wziąć miotłę.
- Wow to było niesamowite. - powiedział Nott, a ja szeroko się uśmiechnąłem.
Moje myśli wróciły do osoby, która szła do zamku po moim pocałunku z Malfoy'em.
Kto to był i czego chciał?
- Jak dobrze, że to tylko dwieście punktów i szlaban. - powiedział Nott.
- Podsumowując. Jak upokorzę, któregoś z was przed całą szkołą dostanę nauczkę? - zapytałem znając odpowiedź.
- Właśnie tak! - krzyknęli razem.
- Idziemy polatać? - zapytał Abraxas.
- A pozwolenie? - odpowiedziałem pytaniem.
- Nie potrzeba nam. - Malfoy mrugnął.
- Nie mam miotły. - jęknął.
- Pozwolimy ci latać na swoich! Wstawał i nie marudź! - krzyknął chłopak.
Powiedziałem coś pod nosem po czym ruszyłem z nimi na boisko quiddicha. Przez to, że nie chciało im się iść samemu po miotły przywołali je zwykłym "Accio". Usiadłem na trawie i oglądałem wyczyny chłopaków. Od razu zauważyłem, że to Malfoy ma najszybszą miotłę. Z tego co o niej mówił wiem, że to "Nimbus 100" i jest najszybszą miotłą na rynku.
- Malfoy! - krzyknąłem, żeby wrócił na ziemię.
- Tak? - zapytał po wylądowaniu.
Miotłę trzymał w prawej dłoni.
- Dasz się przelecieć? - zapytałem, ale od razy pożałowałem i przeklinałem w duchu za zły dobór słownictwa.
Zapamiętać. Nigdy nie używać dwuznacznych słów przy Malfoy'u. Patrzyłem jak mimika twarzy blondyna się zmienia. Kątem oka zauważyłem, że chłopak puścił miotłę po czym zaczął się przybliżać. Ze strachu szedłem tyłem.
- Ja... Mi... Chodziło o to, że... żeby polatać na twojej miotle, a nie... no wiesz. - zacząłem się jąkać.
Blondyn cały czas szedł w moją stronę, a ja się cofałem. Przekląłem kiedy moje plecy spotkały się z drewnianą powierzchnią, która okazała się ścianą od szatni Ślizgonów. Ślizgon dał rękę koło mojej głowy, a ja już chyba wiedziałem co będzie chciał zrobić. Zauważyłem, że reszta zatrzymała się w powietrzu i uważnie nasz obserwowała.
Raz się żyje. - Ratunku! Zboczeniec! Pomocy! Aaa! Ratunku! - zacząłem wrzeszczeć.
Następny krzyk został stłumiony przez miękkie usta Malfoya. Blondyn odsunął szybko swoje wargi od moich. Przez szok nic nie powiedziałem. A chłopak zapewne zrobił to, żeby mnie uciszyć.
To nawet nie był pocałunek! - Gdzie chcesz mnie przelecieć? - zapytał uwodzicielskim szeptem. - W bibliotece? W Wielkiej Sali? A może na biurku w jakiejś sali lekcyjnej? No chyba, że wolisz w dormitorium lub w pokoju wspólnym?
Otworzyłem usta żeby coś powiedzieć, ale chłopak skorzystał z okazji i wsadził język do mojej jamy ustnej i zaczął mnie całować. Całował delikatnie badając moje podniebienie. Jęknąłem kiedy blondyn przygryzł moją wargę, żeby zaraz potem ją ssać dla złagodzenia bólu. Abraxas smakował kawą i wanilią. Wplotłem dłonie w jego włosy co jakiś czas je ciągnąłem tak, że Malfoy jęczał. Chłopak za to dał dłonie na moją talię przybliżając mnie do niego. Oderwaliśmy się od siebie kiedy poczułem natychmiastową potrzebę tlenu.
Mój współlokator miał napuchnięte usta i czerwone policzki, a jego włosy, które zawsze były idealnie ułożone były w kompletnym nieładzie.
Ja za pewne nie lepiej wyglądam. Rozejrzałem się wokół i zobaczyłem jakąś postać, która szła do szkoły szybkim krokiem. Połknąłem głośno ślinę i odsunąłem się od blondyna.
- Wow. To było wow. - wydusiłem nie wiedząc co powiedzieć. - Tylko wiesz, że ja chciałem polatać? - zapytałem sarkastycznie.
- Oczywiście, że wiedziałem o co ci chodzi. Chciałem tylko zobaczyć czy umiesz się całować. - mrugnął do mnie, a ja przewróciłem oczami.
- Idiota. - mruknąłem. - Biorę twoją miotłę. - oznajmiłem po czym podniosłem miotłę z ziemi.
Przerzuciłem nogę przez kij po czym odepchnąłem się od ziemi. Poczułem się szczęśliwie mogąc znów latać na miotle. Chciałem dać chłopakom pokaz moich umiejętności. Poleciałem kilka stóp wyżej po czym zanurkowałem jakbym zobaczył złotego znicza. Kilka cali od ziemi podniosłem trzon miotły tak, że nie leciałem już na ziemię. Uśmiechnąłem się zwycięsko po czym dałem nogi na kij. Powoli wstawałem puszczając miotłę, a następnie z niej zeskoczyłem i wyciągnąłem rękę, żeby wziąć miotłę.
- Wow to było niesamowite. - powiedział Nott, a ja szeroko się uśmiechnąłem.
Moje myśli wróciły do osoby, która szła do zamku po moim pocałunku z Malfoy'em.
Kto to był i czego chciał?
***
Patrzyłem całe śniadanie na stół Slytherinu. Chociaż była to tylko szóstka Ślizgonów. Największych rozrabiaków i nowego ucznia. Severusa obserwowałem odkąd wyszedłem ze Skrzydła Szpitalnego. Za coś mnie nienawidzi. Dodatkowe lekcje z nim to tylko przykrywka. Chcę dowiedzieć się o nim więcej. Jest jedynym uczniem w szkole, który mnie nienawidzi. Zaskoczył mnie też fakt, że jako jedyny umiał odpowiedzieć na pytanie na temat zaklęcia patronusa. Czy zależało mi na nim? Nie. Mi nigdy na nikim nie zależy. Nie chciałem tylko, żeby Wilson wpakował się w kłopoty. Jest bardzo mądry i jak wspominał wcześniej zna więcej zaklęć niż jego koledzy przez co kawały jego współlokatorów mogą być groźniejsze. Kiedy wstali od stołu odprowadziłem ich wzrokiem do wyjścia Wielkiej Sali.
- Tom. Coś się stało? - zapytał Dumbledore.
- Ty doskonale wiesz co się stało. - warknąłem. - To dziecko z jakiegoś powodu mnie nienawidzi. Ty wiesz dlaczego. Ty go znasz. - powiedziałem.
- Jeśli chcesz się o nim czegoś dowiedzieć musisz z nim porozmawiać. - uśmiechnął się.
Myślisz, że nie próbuje? Wstałem od stołu i wyszedłem z Wielkiej Sali. Chciałem pójść do swojego gabinetu i sprawdzić wypracowania pierws zoroczniaków. Niestety nawet nie mogłem dojść do swojego gabinetu. Usłyszałem wesołe krzyki ze strony boiska do quiddicha, a kiedy wyszedłem na błonia zauważyłem kilka postaci na miotłach.
Przecież żadna drużyna nie ma dzisiaj treningu. Poszedłem w stronę boiska. Kiedy byłem dosyć blisko boiska dowiedziałem, że to na pewno Ślizgoni. Nott, Avery, Lestrange i Black byli na miotłach i patrzyli na dół z obleśnymi uśmiechami. Chciałem im dać szlaban, bo na pewno nie mieli przepustki.
- Ratunku! Zboczeniec! Pomocy! Aaa! Ratunku! - usłyszałem krzyk, który został nagle przerwany.
Mogę się założyć o całe moje złoto w Gringott'cie, że to Wilson i Malfoy. Kiedy byłem już dosyć blisko potwierdziły się moje myśli. Malfoy coś szeptał do niższego chłopaka, a gdy skończył drugi chciał coś powiedzieć. Prawdopodobnie nic nie powiedział, bo gdy otwierał usta blondyn zaczął go całować. Żółć podeszła mi do gardła. Odwróciłem się i zacząłem bardzo szybko iść w stronę zamku. Odechciało mi się dawać im szlabanu.
Chociaż... uśmiechnąłem się pod nosem. Mam inny pomysł.
- Ty doskonale wiesz co się stało. - warknąłem. - To dziecko z jakiegoś powodu mnie nienawidzi. Ty wiesz dlaczego. Ty go znasz. - powiedziałem.
- Jeśli chcesz się o nim czegoś dowiedzieć musisz z nim porozmawiać. - uśmiechnął się.
Myślisz, że nie próbuje? Wstałem od stołu i wyszedłem z Wielkiej Sali. Chciałem pójść do swojego gabinetu i sprawdzić wypracowania pierws zoroczniaków. Niestety nawet nie mogłem dojść do swojego gabinetu. Usłyszałem wesołe krzyki ze strony boiska do quiddicha, a kiedy wyszedłem na błonia zauważyłem kilka postaci na miotłach.
Przecież żadna drużyna nie ma dzisiaj treningu. Poszedłem w stronę boiska. Kiedy byłem dosyć blisko boiska dowiedziałem, że to na pewno Ślizgoni. Nott, Avery, Lestrange i Black byli na miotłach i patrzyli na dół z obleśnymi uśmiechami. Chciałem im dać szlaban, bo na pewno nie mieli przepustki.
- Ratunku! Zboczeniec! Pomocy! Aaa! Ratunku! - usłyszałem krzyk, który został nagle przerwany.
Mogę się założyć o całe moje złoto w Gringott'cie, że to Wilson i Malfoy. Kiedy byłem już dosyć blisko potwierdziły się moje myśli. Malfoy coś szeptał do niższego chłopaka, a gdy skończył drugi chciał coś powiedzieć. Prawdopodobnie nic nie powiedział, bo gdy otwierał usta blondyn zaczął go całować. Żółć podeszła mi do gardła. Odwróciłem się i zacząłem bardzo szybko iść w stronę zamku. Odechciało mi się dawać im szlabanu.
Chociaż... uśmiechnąłem się pod nosem. Mam inny pomysł.
Kiedy znalazłem się w moim gabinecie od razu zacząłem sprawdzać tandetne wypociny pierwszoroczniaków.
***
Cały dzień wydawało mi się, że ktoś nas obserwuje. Kiedy na kolacji spojrzałem w stronę stołu nauczycielskiego zauważyłem, że to Riddle. Przełknąłem ślinę i odwróciłem głowę. Jakoś odechciało mi się jeść. Odsunąłem swój talerz z jedzeniem.
- Musimy pogadać. - oznajmiłem reszcie.
- To mów. - powiedział Nott.
- Nie tutaj. - mruknąłem. - W dormitorium. - odpowiedziałem na niezadane pytanie. - Poczekam tam na was.
Wstałem od stołu i poszedłem do dormitorium. Byłem zdenerwowany.
Chociaż. parsknąłem śmiechem w myślach. To i tak nie jest na pewno trudniejsze od tego jak mówiłem rodzicom, że jestem gejem i chodzę ze Scorpiusem. Do tamtego przygotowywałem się ponad miesiąc! Bałem się ich reakcji. Szczególnie Malfoya. Chociaż i tak nie muszę im mówić czegoś takiego:
"No wiecie jestem z przyszłości wiem, że mi nie uwierzycie, ale to prawda." Ja muszę tylko powiedzieć o tym, że ktoś nas obserwował.
Tylko...Usiadłem na łóżku i zacząłem głęboko oddychać. Chłopcy weszli do pokoju.
- O czym chciałeś pogadać? - zapytał Lestrange.
- Usiądźcie. - powiedziałem, a oni wykonali moje polecanie. Ja sam wstałem.
- Pamiętacie dzisiaj na boisku? Jak Abraxas mnie całował, bo chciał sprawdzić czy potrafię? I tak wiem, że po prostu nie umiał mi się oprzeć...
- Ja?! Tobie?! Jasne. Po pierwsze nie jesteś w moim typie. Po drugie nie jesteś nawet ładny. - przerwał mi blondyn.
Twój prawnuk twierdzi inaczej. Udawałem, że nie usłyszałem wypowiedzi Malfoya.
- Chodzi o to, że ktoś nas widział. Zauważyłem to po całym zajściu. - powiedziałem na jednym wydechu.
- Co?! Dlaczego mi nie powiedziałeś od razu? ! To mi popsuje reputacje! - Malfoy zaczął się wydzierać.
- Miejmy nadzieję, że nie zauważył kto się całuje. - westchnąłem. - A jak zauważył kto się całuje to nic nie powiedział. - zwróciłem się do blondyna. - Widzieliście może kogoś? - zapytałem reszty, a oni zgodnie powiedzieli "Nie".
Po drugiej poszliśmy spać zastanawiając się kto nas przyłapał. Miałem złe przeczucia.
- Musimy pogadać. - oznajmiłem reszcie.
- To mów. - powiedział Nott.
- Nie tutaj. - mruknąłem. - W dormitorium. - odpowiedziałem na niezadane pytanie. - Poczekam tam na was.
Wstałem od stołu i poszedłem do dormitorium. Byłem zdenerwowany.
Chociaż. parsknąłem śmiechem w myślach. To i tak nie jest na pewno trudniejsze od tego jak mówiłem rodzicom, że jestem gejem i chodzę ze Scorpiusem. Do tamtego przygotowywałem się ponad miesiąc! Bałem się ich reakcji. Szczególnie Malfoya. Chociaż i tak nie muszę im mówić czegoś takiego:
"No wiecie jestem z przyszłości wiem, że mi nie uwierzycie, ale to prawda." Ja muszę tylko powiedzieć o tym, że ktoś nas obserwował.
Tylko...Usiadłem na łóżku i zacząłem głęboko oddychać. Chłopcy weszli do pokoju.
- O czym chciałeś pogadać? - zapytał Lestrange.
- Usiądźcie. - powiedziałem, a oni wykonali moje polecanie. Ja sam wstałem.
- Pamiętacie dzisiaj na boisku? Jak Abraxas mnie całował, bo chciał sprawdzić czy potrafię? I tak wiem, że po prostu nie umiał mi się oprzeć...
- Ja?! Tobie?! Jasne. Po pierwsze nie jesteś w moim typie. Po drugie nie jesteś nawet ładny. - przerwał mi blondyn.
Twój prawnuk twierdzi inaczej. Udawałem, że nie usłyszałem wypowiedzi Malfoya.
- Chodzi o to, że ktoś nas widział. Zauważyłem to po całym zajściu. - powiedziałem na jednym wydechu.
- Co?! Dlaczego mi nie powiedziałeś od razu? ! To mi popsuje reputacje! - Malfoy zaczął się wydzierać.
- Miejmy nadzieję, że nie zauważył kto się całuje. - westchnąłem. - A jak zauważył kto się całuje to nic nie powiedział. - zwróciłem się do blondyna. - Widzieliście może kogoś? - zapytałem reszty, a oni zgodnie powiedzieli "Nie".
Po drugiej poszliśmy spać zastanawiając się kto nas przyłapał. Miałem złe przeczucia.
niedziela, 2 sierpnia 2015
Rozdział III - "To mój cholerny nawyk!"
4 komentarze:
Autor:
Unknown
Odpowiedzi na wasze komentarze:
Maja Samsung - Według mnie ten zwrot "przeczesał dłonią włosy" jest wtedy kiedy powinien. Nie będą mu się włosy przetłuszczały, bo Malfoy'a to w tym rozdziale wkurzy i mu "zabroni" tak robić. Ty jako jedyna dałaś kilka nazw. Ja wybrałam ta najdłuższą, bo jest fajna i zabawna, ale ją trochę zmieniłam. Więc ich "grupa" będzie od dzisiaj" SSSpwSS czyli - Stowarzyszenie Synów Szatana pod wezwaniem Salazara Slytherina.. Trochę dużo "s".
Ania Kolimaga - Wiedziałam, że będą błędy! Rozdział na szybko przepisywałam z mojego zeszytu dotyczącego tego bloga, ale coś tak po kilka razy zmieniałam. Myślisz, że Al powinien zając się misją? Ja sama nie wiem kiedy młody Potter weźmie na poważnie tą misję.
Reszta ważnych informacji:
Przepraszam za to, że tak długo nie pisałam rozdziału, ale w lipcu miałam mało czasu. I tak wiem popsułam końcówkę, ale miałam taki pomysł na to tylko miałam coś dodać, ale zapomniałam co. Przykro mi. Mam nadzieję, że rozdział się podoba. Czy u was też jest tak gorąco? Mam również nadzieję, że wybaczycie mi za błędy jeżeli wystąpią, bo przecież każdemu się może zdarzyć.
Maja Samsung - Według mnie ten zwrot "przeczesał dłonią włosy" jest wtedy kiedy powinien. Nie będą mu się włosy przetłuszczały, bo Malfoy'a to w tym rozdziale wkurzy i mu "zabroni" tak robić. Ty jako jedyna dałaś kilka nazw. Ja wybrałam ta najdłuższą, bo jest fajna i zabawna, ale ją trochę zmieniłam. Więc ich "grupa" będzie od dzisiaj" SSSpwSS czyli - Stowarzyszenie Synów Szatana pod wezwaniem Salazara Slytherina.. Trochę dużo "s".
Ania Kolimaga - Wiedziałam, że będą błędy! Rozdział na szybko przepisywałam z mojego zeszytu dotyczącego tego bloga, ale coś tak po kilka razy zmieniałam. Myślisz, że Al powinien zając się misją? Ja sama nie wiem kiedy młody Potter weźmie na poważnie tą misję.
Reszta ważnych informacji:
Przepraszam za to, że tak długo nie pisałam rozdziału, ale w lipcu miałam mało czasu. I tak wiem popsułam końcówkę, ale miałam taki pomysł na to tylko miałam coś dodać, ale zapomniałam co. Przykro mi. Mam nadzieję, że rozdział się podoba. Czy u was też jest tak gorąco? Mam również nadzieję, że wybaczycie mi za błędy jeżeli wystąpią, bo przecież każdemu się może zdarzyć.
^^^
Kiedy rano byłem pomiędzy snem, a jawą zdałem sobie sprawę, że - niestety - jest wtorek. Jakie ja mam parszywe szczęście! Niechętnie wygramoliłem się z łóżka. Pierwsze co zrobiłem to zobaczyłem, która godzina. Jeszcze lepiej! Wstałem o 6.30, a nie jestem zmęczony. Może to powód tego, że w moim prawdziwym czasie jeszcze dwa dni temu kończyłem rok szkolny? Poszedłem szybko do łazienki. Umyłem zęby oraz wziąłem szybki prysznic. Ręcznik przewiązałem w pasie, bo na moje nieszczęście nie wziąłem ze sobą ubrań. Wyszedłem z łazienki i szybko ubrałem się w niebieskie obcisłe jeans'owe spodnie i białą koszulę. Krawat w barwach mojego domu luźno zawiązałem na szyi. Może gdyby "wysłano" Jamesa byłby bardziej uważny... Dobra z tym przesadziłem. Może jest ode mnie starszy i mądrzejszy, ale już chyba wiem z jakich powodów wysłano mnie:
Po 1. Tiara umieściłaby go w Gryffindorze przez co nie umiałby tak bardzo zbliżyć się do Toma jak ja.
Po 2. Mój braciszek jest trochę nierozważny. Już dawno wymknęłoby mu się o Śmierciożercach i w ogóle.
Siedziałem na łóżku i patrzyłem na śpiącego Malfoya. Był tak podobny do swojego prawnuka. Na myśl o Scorpiusie poczułem lekkie ukłucie w sercu. Wstałem z łóżka i zacząłem szperać w kufrze. Stwierdziłem, że nie mam ani peleryny niewidki, ani Mapy Huncwotów. Mapy jeszcze nie wymyślono , a pelerynę... Ma mój pradziadek.
Westchnąłem i wziąłem pierwszą lepszą książkę jaka leżała na ziemi. Wspomniałem już, że w naszym dormitorium jest mega bałagan? Nie? To teraz już wiecie. Książka prawdopodobnie należała do Oriona. Położyłem się na plecach i zacząłem czytać.
Po jakiś piętnastu minutach chłopcy zaczęli wstawać.
- Kto ci pozwolił ją czytać? - zapytał Orion kiedy się rozbudził.
A nie mówiłem, że to jego książka? - Sam sobie pozwoliłem. - wzruszyłem ramionami wstając z łóżka. - Po za tym spaliście, a ja nie wolałem was nie budzić. I no.. Nudziłem się. - dokończyłem i oddałem książkę Black'owi.
Malfoy, który właśnie wyszedł z łazienki, stanął przede mną i oznajmił:
- Zastanawiam się czy nie przyjąć ciebie Severusie do SSpwSS.
- SS-czekaj co?! - zapytałem.
- Stowarzyszenia Synów Szatana pod wezwaniem Salazara Slytherina. - powiedział uśmiechając się.
- Kto wymyślił nazwę? - zapytałem wiedząc, że to jakaś grupa podobna do "Huncwotów".
- Ja. - Malfoy uśmiechnął się szeroko.
- Nie no. Powiedziano mi, że nie jesteś bystry, a tu proszę! - krzyknąłem, a Nott zaczął dusić w sobie śmiech.
Malfoy gdyby chciał nie umiałby przybrać maski obojętności.
- Kto ci coś takiego powiedział. - wysyczał przez zaciśnięte zęby.
- Profesor Riddle. - wzruszyłem ramionami, a Nott zaczął się histerycznie śmiać. Lestrange spojrzał na mnie pytająco. - No wczoraj u niego w gabinecie. Powiedziałem, że punkty można nadrobić na lekcjach, a on odpowiedział cytuje: "Pan Malfoy nie jest zbyt bystry" koniec cytatu. Potem ja palnąłem coś o idealności i perfekcji. - uśmiechnąłem się szeroko.
Blondyn westchnął i zrzucił mokry ręcznik, który miał przewieszony na ramionach, na ziemię.
- Tak w ogóle powiedz nam jakim zaklęciem strzeliłeś wczoraj w Lestrange'a? - zapytał Avery siadając na łóżku.
- I dlaczego we mnie? - stęknął Lestrange.
- Po pierwsze strzelałem na oślep. Po drugie idźcie do biblioteki tam znajdziecie to zaklęcie. - uśmiechnąłem się chamsko.
- Ale jesteś. - mruknął Nott co przypomniało mi o kłótniach z Jamesem, albo Lily kiedy byliśmy mali.
- Wiem, wiem. - wyszczerzyłem się i rozejrzałem się po pokoju.
Na ziemi porozwalane były brudne ubrania i ręcznik. Pergaminy, pióra, książki i puste butelki po atramencie.
- Moglibyście tu chociaż posprzątać, bo nie da się nawet chodzić. - powiedziałem.
- Ale nam się nie chcę. - jęknął Black.
Westchnąłem głośno po czym wyciągnąłem różdżkę z kieszeni. Machnąłem nią w skomplikowany sposób kilka razy w powietrzu. Wszystko co leżało na ziemi albo nie było na swoim miejscu tam się właśnie znalazłam.
Uśmiechnąłem się z zadowoleniem z efektu.
- Naucz nas tego. - powiedział Nott kiedy otrząsnął się z szoku.
- W życiu! - zachichotałem. - Znajdźcie w bibliotece. - dodałem po chwili.
- Jesteś okropny. - podsumował Avery.
- Wiem, wiem. - machnąłem lekceważąco ręką. - Chodźmy na śniadanie, bo się spóźnimy.
Avery, Nott, Lestrange i Orion szybko przebrali się w mundurki, a do mnie podszedł blondyn i zacisnął krawat tak, że nie był już luźno zawiązany.
- Oszalałeś?! - krzyknąłem. - Zacznę się przez ciebie dusić. - dodałem.
Chłopcy patrzyli na mnie jak na idiotę po czym zaczęli się śmiać.
- Tom nie toleruje kiedy Ślizgoni nie są schludne ubrani. na przykład kiedy mają luźno krawat, albo koszula im wystaje. - powiedział Malfoy.
- Cholerny Riddle. - przekląłem.
Wziąłem torbę i wyszedłem za chłopakami. Na schodach rozwiązał mi się but, więc nie śpiesząc się zawiązałem go i poszedłem na śniadanie. Chłopcy siedzieli na swoich miejscach. Malfoy zostawił dla mnie wolne miejsce. Uśmiechnąłem się pod nosem i podszedłem do nich, Malfoy miał na talerzu tost z dżemem truskawkowym, więc gdy bylem koło niego wziąłem go i usiadłem na swoim miejscu.
- Ej oddaj mi mojego tosta! - krzyknął blondyn.
- Teraz jest mój. - uśmiechnąłem się chamsko po czym ugryzłem.
- Ale był mój. - Abraxas popatrzył na mnie władczo.
- Uspokój się prefekcie zrobisz sobie nowego. - dałem mu kuksańca w ramię.
Malfoy wymamrotał pod nosem coś o godności po czym wrócił do jedzenia tosta.
- Zauważyliście jak jego odznaka błyszczy? - zapytałem reszty.
Wzruszyli ramionami.
- Ab mam pytanie. - powiedziałem.
- Dajesz. - mruknął blondyn patrząc na swój talerz.
- Polerowałeś odznakę przez całe wakacje? - chłopcy i kilka osób siedzących dalej parsknęło śmiechem. - Żartuje. - dodałem widząc minę blondyna, która mówiła "Powiedz coś jeszcze, a strzelę Avadą."
- Co dzisiaj mamy pierwsze? - Black w porę zmienił temat.
- Opiekę nad magicznymi stworzeniami. - powiedział Avery po chwilowym zastanowieniu.
- Kurczaki. - powiedziałem cicho patrząc na zegarek.
- Coś się stało? - zapytał Lestrange.
- Nie tylko za pięć minut zaczynami lekcje. - powiedziałem.
- Co?! - krzyknął Nott.
- No. Chodźmy, bo się spóźnimy. - powiedział Blondyn.
Szybko wyszliśmy z Wielkiej Sali i skierowaliśmy się na polanę przed Zakazanym Lasem gdzie mieliśmy mieć zajęcia. Przeczekaliśmy niecałe pięć minut rozmawiając o tym co może być na dzisiejszej lekcji. Po chwili przyszedł młody mężczyzna. Miał około 30 lat. Był chudy i wysoki, ale przez jego szatę czarodzieja było widać mięśnie. Miał ciemniejszą karnacje co kontrastowało się z jasnoniebieską szatą, blond włosy i niebieskie oczy.
- To jest profesor Smith. - szepnął mi do ucha Nott.
- Cisza! - krzyknął mężczyzna. -Podejdźcie bliżej. Dzisiaj będzie niesamowita lekcja. - powiedział.
Klepnął ręką o swoje udo i na polanę przybiegło piękne zwierzę/ Było pół orłem, pół koniem.
Hipogryf. - Ktoś mi powie co to za zwierzę? - zapytał.
Zgłosiłem się. Ba! Zgłosiłem się jako jedyny. Złapałem zdziwione spojrzenia Gryfonów oraz Ślizgonów.
- Jest to hipogryf. Pół orzeł, pół koń. Niektórzy zamiast nazywać je hipogryfami, nazywają gryfami. - powiedziałem patrząc na Gryfonów. - Chcę jeszcze dodać, że są piękne.
- Doskonale piętnaście punktów dla Slytherinu. Tak to jest hipogryf ten ma na imię Kasztanek. - mówił, ale ja już go nie słuchałem.
Spojrzałem na chłopców, którzy byli podekscytowani. Zmarszczyłem brwi nie wiedząc o co im chodzi.
- Nadrabiasz nam punkty. - szepnął Nott.
- Dobrze wiedzieć. - mruknąłem.
- Straciliśmy dwieście punktów za to, że zrobiliśmy kawał babie od zaklęć. - dopowiedział Lestrange.
Popatrzyłem na nich zdziwiony.
- Dobra opowiecie kiedy indziej. - szepnąłem.
- Hipogryfy to bardzo honorowe zwierzęta. Kiedy je się obrazi może tę osobę zabić. Ktoś może wie jak podejść do hipogryfa? - zapytał profesor.
Zgłosiłem się. Znowu.
- Mówią, że hipogryf powinien zrobić pierwszy ruch co jest po części prawdą, bo hipogryfy pozwalają się dotknąć. Trzeba podejść do gryfa, ale nie za szybko za blisko , bo to może rozzłościć zwierzę. Powinno mu się patrzyć w oczy i nisko ukłonić. Jeżeli się odkłoni można je pogłaskać, jeżeli się nie odkłoni trzeba szybko to trzeba szybko uciekać może tego kogoś zabić, albo w najlepszym przypadku złamać rękę. - uśmiechnąłem się lekko.
- Kolejne piętnaście punktów dla Slytherinu! - krzyknął nauczyciel, a chłopcy bardziej się ucieszyli niż przewidywałem. - Rzeczywiście nasz nowy uczeń ma rację. To może chciałby ktoś poglaskać hipogryfa? - zapytał.
- Ja mogę. - powiedziałem bez entuzjazmu.
Nauczyciel tylko szeroko się uśmiechnął.
Dałem torbę na ziemię po czym zdjąłem szatę i dałem ją na torbę przez co zostałem w koszuli i jeansy'ach. Przeczesałem włosy palcami. Dziewczyny westchnęły.
To się zaczyna robić nudne.
- Spisałeś już testament? - usłyszałem męski głos, a osoba, która to powiedziała stoi po stronie Gryffindoru.
- Zginę tylko wtedy jak za szybko nie odbiegnę. Zresztą jak umrę pewne osoby będą zachwycone. - powiedziałem.
I prawdopodobnie znajdę się szybciej w domu. - Widzisz Potter on nawet do śmierci podchodzi bez powagi. - wtrącił się blondyn.
Znieruchomiałem. Właśnie prawie pokłóciłem się z moim pradziadkiem.
Wow.Wziąłem głęboki oddech i powoli podszedłem do hipogryfa. Patrzyłem mu prosto w oczy i ukłoniłem się nisko. Kasztanek nie wykonał żadnego ruchu, więc pochylony nisko poszedłem kilka kroków do tyłu. Pół orzeł, pół koń odkłonił mi się. Uśmiechnąłem się lekko i wyprostowałem.
- Możesz go pogłaskać. - powiedział nauczyciel, a ja skinąłem głową.
Wyciągnąłem rękę do przodu i powoli, bardzo powoli zacząłem iść w stronę gryfa co jakiś czas się cofając, bo szedłem za szybko. Po jakiś pięciu minutach byłem przy Kasztanku. Ślizgoni klaskali z mojego wyczynu, a ja głaskałam magiczne zwierzę.
- Chyba pozwolił żebyś go dosiadł. - stwierdził profesor.
- Co?! - zapytałem.
Nauczyciel wyczarował stopień. Stanąłem na niego, a następnie wszedłem na gryfa.
- Złap się mocno tylko mu nie powyrywaj piór, bo one tego nie lubią. - powiedział i klepnął zwierzę w zad.
Złapałem się szybko za jego szyje bojąc złapać się mocniej. Hipogryf rozbiegł się po czym rozłożył skrzydła i zaczął lecieć. Od razu uświadomiłem sobie, że na miotle lata się o wiele lepiej i pewniej.
Lecąc na hipogryfie przy każdym ruchu skrzydeł miało się wrażenie, że się spadało, gdyż zad zwierzęcia leciał niebezpiecznie w dół.
Lecąc na miotle leciało się prosto bez żadnych tego typu "niespodzianek".
Na Kasztanku przeleciałem nad Zakazany Lasem, błoniami i wieżami zamku. Muszę przyznać, że było to niesamowite przeżycie. Kiedy wracaliśmy na polanę Kasztanek pochylił się niebezpiecznie w przód, a ja automatycznie złapałem się mocniej zwierzęcia bojąc się, że spadnę. Hipogryf wylądował bezpiecznie przez co odetchnąłem z ulgą, a następnie zeskoczyłem z grzbietu stworzenia. Ślizgoni klaskali. Uśmiechnąłem się lekko i podszedłem do Oriona i reszty.
- To było niesamowite. - powiedział podekscytowany Lestrange.
- Nic takiego. - machnąłem lekceważąco ręką ubierając szatę i zakładając torbę na ramię.
- Koniec lekcji. - oznajmił Smith.
Ślizgoni poszli na transmutacje.
Ostatnią lekcją szóstej klasy Slytherinu była Obrona przed czarną magią.
- Fajnie by było gdyby dzisiaj były pojedynki. - stwierdził Avery.
- Dlaczego tam bardzo ci na tym zależy? - zapytał Lestrange.
- Chciałbym zobaczyć jak dobry jest nasz nowy uczeń. - Avery wyszczerzył się i poczochrał mi włosy.
- Nie. Dotykaj. Moich. Włosów. - warknąłem wyciągając różdżkę, którą skierowałem na gardło Ślizgona.
Mogło to wyglądać trochę dziwnie, bo jestem niższy od moich współlokatorów.
- I tak zawsze wygląda jakbyś miał gniazdo na głowie. - powiedział Nott.
Prychnąłem, schowałem różdżkę do kieszeni spodni, a następnie przeczesałem włosy palcami.
- Szczerze to ja też chciałbym zobaczyć Severusa w pojedynku. - powiedział Malfoy.
- Dlaczego? - zapytał Lestrange.
- Chciałbym wiedzieć dlaczego Riddle daje mu dodatkowe lekcje. - powiedział blondyn.
- Po pierwsze wczoraj dowiedzieliście się, że potrafię doskonale rzucać zaklęcia niewerbalne, a te akurat było z działu obrony. Niestety wy tego zaklęcia nie znacie. Po drugie profesor Riddle prawdopodobnie mnie nienawidzi. - "Ze wzajemnością" - Po trzecie nie będziemy codziennie mieć pojedynków. Trzeba się czegoś nauczyć.
Kiedy skończyłem mówić usłyszeliśmy kroki. Przyszedł profesor. Był ubrany w czarne szaty. Wszedł do klasy, a my za nim. Usiadłem z Malfoyem w jednej z pierwszych ławek. Szczerze to wcale się tym nie zdziwiłem.
- Dzisiaj będziemy się uczyć zaklęcia patronusa. - oznajmił. - Kto mi powie czym jest patronus i jak poprawnie go wyczarować? - zapytał.
Zgłosiłem się. Tym razem nie miałem ochoty rozejrzeć się po klasie, żeby zobaczyć kto jeszcze się zgłosił. Przez chwilę na twarzy Riddle'a można było wyczytać zaskoczenie, ale niemal od razu zmienił swój wyraz twarzy na maskę obojętności.
- Proszę panie Wilson.
- Patronus to rodzaj pozytywnej siły. Dla tego kto go wyczaruje stanowi rodzaj strażnika, pewnej tarczy między nim, a dementorem. Żeby zadziałało trzeba przywołać wspomnienie nie byle jakie, ale bardzo szczęśliwe niosące wielką moc. Jest to zaawansowana magia, więc nawet wykwalifikowanemu czarodziejowi nie udaje się wyczarować w pełni sprawnego patronusa czyli patronusa cielesnego. Większości na początku nie udaję się nawet mała mgiełka, która mogłaby pokonać jednego dementora. - powiedziałem wszystko co sobie przypomniałem.
- Widzę, że wiem pan dużo o patronusach panie Wilson. Zadam panu dodatkowe pytanie. Co trzeba zrobić zaraz po bliskim spotkaniu z dementorem? - zapytał Riddle.
- Trzeba zjeść czekoladę, albo wypić gorącą czekoladę profesorze. - powiedziałem uśmiechając się.
- Dobrze. Dwadzieścia punktów dla Slytherinu. Może pan zademonstrować zaklęcie panie Wilson.
Skinąłem głową po czym wyszedłem z ławki. Wiedziałem, że muszę wyczarować patronusa zaklęciem werbalnym. Przypomniałem sobie moje najszczęśliwsze wspomnienie - pierwszy pocałunek ze Scorpiusem.
- Expecto Patronum. - powiedziałem, a z końca różdżki "wyskoczył" wilk. Przebiegł wokół całej sali po czym wrócił do mnie i zniknął.
- Przypuszczam, że to nie pierwszy raz kiedy rzuca pan to zaklęcie. - powiedział opiekun Ślizgonów.
- Nie. - skłamałem po czym wróciłem do swojej ławki. - Przecież nie muszę być większością. Bardzo często są wyjątki od reguły, a to nie jest reguła. - dokończyłem.
- I tak uważam, ze uczył się pan wcześniej tego zaklęcia. - ciągnął nauczyciel.
- Ma mnie pan profesorze. Uczyłem się kiedyś tego zaklęcia. - ''W szóstej klasie mojej teraźniejszości'' - I nie, nie jestem najmłodszą osobą, która wyczarowała cielesnego patronusa. - wyprzedziłem wypowiedź nauczyciela. - Mam znajomego, który nauczył sie tego w wieku trzynastu lat. Miał problemy z dementorami.
Nie ma to jak zamienić ojca na kolegę. Zaśmiałem się w duchu.
Resztę lekcji patrzyłem jak Ślizgoni usiłują wyczarować patronusa. Od czasu do czasu pomagałem im pytając jakie wspomnienie wybrali i mówiąc, że jest ono za słabe. Riddle wtedy rzucał m wtedy gniewne spojrzenia, które przypominały mi, że nie jestem nauczycielem. Tak więc całą lekcję się nudziłem.
Robiąc zadanie domowe w pokoju wspólnym zobaczyłem, która godzina. Została mi godzina do dodatkowych zajęć. Nie zastanawiałem się co będę robił z Riddlem i nie chciałem wiedzieć. Zadania domowe nie przynosiły mi trudności lub większych problemów, bo wszystko to co przerabiam teraz miałem już w moim prawdziwym czasie. Chociaż zadano nam dzisiaj dużo skończyłem dosyć wcześnie i żeby jakoś zleciała mi ta godzina zacząłem czytać książkę, którą pożyczyłem od Orona.
- Mogę od ciebie odpisać? - zapytał po raz setny Lestrange.
- Mogę wam najwyżej później sprawdzić, ale nie dam wam odpisać. - zachichotałem.
- Jakim cudem zgłaszasz się tylko na Obronie i Opiece? - wtrącił się Black. - I jakim cudem do cholery nie zostałeś Krukonem?
- Obrona i Opieka są moimi ulubionymi przedmiotami i też są dosyć łatwymi. I mnie nie pytaj tylko Tiary dlaczego nie zostałem Krukonem. - odpowiedziałem.
- Slughorn będzie chciał mieć cię w swojej kolekcji po tym jak idealnie uwarzyłeś veritaserum. Na pewno zaprosi cię na najbliższe spotkanie Klubu Ślimaka. - powiedział blondyn szukając czegoś w książce do Historii Magii.
- Spokojnie każdy z nas należy do tego nędznego klubu. - dodał Avery nie przerywając pisania.
- Jak ty mogłeś tak szybko skończyć? - zapytał Nott.
- Normalnie. - wzruszyłem ramionami. - Cholera. - przekląłem kiedy zajrzałem na zegarek po czym zacząłem szybko pakować moje rzeczy do torby.
- Co jest? - zapytał Lestrange, który zrobiłby wszystko, żeby się nie uczyć.
- Muszę iść do Riddle'a. Nie chcę się spóźnić. - powiedziałem po czym wybiegłem z pokoju wspólnego biegnąc do gabinetu profesora.
Stanąłem przed drzwiami starając się uspokoić urywany oddech. Zapukałem, a słysząc zaproszenie wszedłem do środka.
Młody Voldemort siedział na kanapie bez szaty. Ja też wcześniej zdjąłem, więc byłem tak jak Riddle w koszuli i jeansy'ach.
- Jeszcze minuta, a by się pan spóźnił. - powiedział.
- Ale się nie spóźniłem. Po za tym musiałem zrobić zadanie i słuchać jęków Lestrange'a, Avery'ego, Notta, Malfoya i Blacka. Którzy specjalnie głośno się zastanawiali jakim cudem zrobiłem tak szybko zadanie, dlaczego nie zostałem Krukonem oraz czemu nie dam im odpisać. - powiedziałem spokojnie.
Młody Czarny Pan chciał chyba jakoś skomentować moją wypowiedź, ale zamiast tego powiedział tylko:
- Proszę usiądź.
Wskazał na miejsce obok siebie.
- Dziękuje postoje. - powiedziałem spokojnie.
W razie czego przybrałem maskę obojętności.
- Nalegam.
Nie odpowiedziałem nic tylko usiadłem, nie wiedząc co zrobić z dłońmi zacząłem bawić się palcami.
- Na czym będą polegać nasze lekcje? - zapytałem ostrożnie przerywając ciszę wiedząc, że Riddle mnie obserwuje.
- Będę cię uczył trochę tego, trochę tamtego. - opowiedział zagadkowo.
- Nie potrzebuje dodatkowych lekcji jeśli chodzi o zaklęcia obronne. - wypaliłem.
Ciemnowłosy mężczyzna podniósł brew.
- Moi współlokatorzy um.. Bynajmniej jeden dowiedział się tego na własnej skórze profesorze. - zacząłem patrzeć na swoje buty.
- Doprawdy? Proszę mi o tym opowiedzieć.
Riddle chyba dobrze się bawił, a ja zacząłem się bardziej spinać.
Przyszedłem tu na lekcje, a nie na pogaduszki. - Em... Można uznać, że wczoraj wkurzyłem się na nich, bo... um.... opowiadali coś, że pan jest mną zainteresowany co osobiście uważam za śmieszne i... eee.. Idąc do dormitorium rzuciłem na Lestrange'a zaklęcie spowalniające. - powiedziałem nadal patrząc na moje buty. - I ee.. rzuciłem je niewerbalnie, więc chłopcy nie słyszeli formułki i rano pytali mnie co to za zaklęcie. - dokończyłem do swoich butów.
- Ciekawe. Nie każdy szóstoroczniak potrafi rzucać niewerbalne. - powiedział powoli mężczyzna.
A jeżeli ten szóstoklasista powinien być w siódmej i w ogóle emocjonalnie przypomina siedemnastolatka? - Jestem jedyny w swoim rodzaju. - powiedziałem.
Młody Voldemort wyciągnął różdżkę, a ja automatycznie zacisnąłem palce na różdżce. Mężczyzna zdawał się tego nie zauważyć tylko machnął różdżką, a w naszym kierunku poleciały dwie filiżanki jak się okazało z herbatą.
- Poczęstuj się.
- Nie dziękuje. - oderwałem swój wzrok od butów.
- Nie dodałem do niej trucizny. - zapewnił mnie nauczyciel. - Chociaż jest to moje skryte marzenie. - dodał po chwili, a ja mimowolnie uśmiechnąłem się do siebie.
- Jakoś nie wyglądasz na kogoś kto chodził do Durmstragu. - powiedział mężczyzna.
- A pan nie wygląda na mordercę. - zripostowałem.
Była to po części prawda. Gdybym nie wiedział, że osoba obok mnie zabiła już kilka osób nie domyśliłbym się tego.
- Jak na swój wiek jesteś silnym oklumentą. - Riddle nie zwrócił uwagę na moją wypowiedź.
- Mówiłem, że jestem w sowim rodzaju. - powiedziałem.
- Można wiedzieć kto cię tego nauczył? - zapytał.
- Ktoś kiedyś uznał, że mi się to przyda. Popieram to, bo pan już próbował wejść do mojego umysłu. Niestety sądzę, że ta osoba nie chciałaby żebym komukolwiek podawał jego dane. - powiedziałem wyłamując sobie palce.
Spojrzałem na zegarek na ręce była już 17.00. Szybko zleciało.
- Powinieneś już iść. I panie Wilson nasze spotkania będą się odbywać we wtorki, ale o dwudziestej. - oznajmił, a ja skinąłem głową.
Wyszedłem z gabinetu żegnając się i od razu skierowałem się do pokoju wspólnego. Kiedy wszedłem od razu zostałem otoczony przez moich współlokatorów.
- Sprawdzę tylko esej z Obrony. Z niczego więcej nie będę sprawdzał zadania jest dużo i wa też. Po za tym musicie sami sobie radzić. - powiedziałem od razu.
Kolejną godzinę sprawdzałem eseje chłopaków, a ci pół godziny przepisywali. Wreszcie poszliśmy na spóźnioną kolację. Usiedliśmy na swoich miejscach.
- Jestem zmęczony. - powiedziałem i przeczesałem włosy placami.
- Przestań tak robić. - warknął Malfoy.
- Jak? - zapytałem.
- Przeczesywać włosy palcami. - wtrącił Avery. - Dlaczego tak robisz?
- To mój cholerny nawyk! - krzyknąłem.
- To przestań tak robić. - powiedział blondyn.
- No dobra. Postaram się. - westchnąłem.
Po zjedzonej kolacji poszliśmy do dormitorium.
- Sev zauważyłeś, ile lasek na ciebie leci? - zapytał Nott, który siedział na swoim łóżku.
- Nie za bardzo. - wzruszyłem ramionami.
- Jak tego można nie zauważyć! - krzyknął Lestrange.
- Nie szukam aktualnie dziewczyny.
Wcale nie szukam dziewczyny. - One dla ciebie ubiorą najkrótszą spódniczkę jaką mają. - jęknął Avery.
Nic nie odpowiedziałem tylko zdjąłem buty.
- Widziałeś jak one na ciebie patrzą? - zapytał Black.
- Nie i nie obchodzi mnie to, bo jak już mówiłem nie szukam dziewczyny! - krzyknąłem.
- Może nasz nowy współlokator nie gustuje w dziewczynach. - stwierdził Abraxas. - Przecież on nie patrzy na nie z.. tym czymś, bardziej z obrzydzeniem.
Zdziwiłem się.
- Widzę, że z ciebie niezły znawca. - powiedziałem uśmiechając się lekko.
- Przyznaj, że jesteś homo. - powiedział Orion.
- Jestem gejem. Tak macie mnie. - powiedziałem. - Jeżeli tego nie tolerujecie możecie mnie przekląć, a jeżeli uważacie, że ten gatunek powinien nie istnieć możecie mnie zabić.
- Nie rzucimy na ciebie klątwy młody. - powiedział blondyn. - Przecież jasne, że oni są hetero, ale muszą tolerować gejów, bo ja jestem bi. - uśmiechnął się.
- Bo ci uwierzę. - mruknąłem.
- Oj uwierz. Może chcesz się przekonać? - zapytał podchodząc do mnie.
- Nie dzięki. - cofnąłem się do tyłu.
Nie zwracając uwagi na resztę poszedłem do łazienki się przebrać, a następnie zasnąłem wykończony wcześniej zasłaniając kotary wokół łóżka.
Po 1. Tiara umieściłaby go w Gryffindorze przez co nie umiałby tak bardzo zbliżyć się do Toma jak ja.
Po 2. Mój braciszek jest trochę nierozważny. Już dawno wymknęłoby mu się o Śmierciożercach i w ogóle.
Siedziałem na łóżku i patrzyłem na śpiącego Malfoya. Był tak podobny do swojego prawnuka. Na myśl o Scorpiusie poczułem lekkie ukłucie w sercu. Wstałem z łóżka i zacząłem szperać w kufrze. Stwierdziłem, że nie mam ani peleryny niewidki, ani Mapy Huncwotów. Mapy jeszcze nie wymyślono , a pelerynę... Ma mój pradziadek.
Westchnąłem i wziąłem pierwszą lepszą książkę jaka leżała na ziemi. Wspomniałem już, że w naszym dormitorium jest mega bałagan? Nie? To teraz już wiecie. Książka prawdopodobnie należała do Oriona. Położyłem się na plecach i zacząłem czytać.
Po jakiś piętnastu minutach chłopcy zaczęli wstawać.
- Kto ci pozwolił ją czytać? - zapytał Orion kiedy się rozbudził.
A nie mówiłem, że to jego książka? - Sam sobie pozwoliłem. - wzruszyłem ramionami wstając z łóżka. - Po za tym spaliście, a ja nie wolałem was nie budzić. I no.. Nudziłem się. - dokończyłem i oddałem książkę Black'owi.
Malfoy, który właśnie wyszedł z łazienki, stanął przede mną i oznajmił:
- Zastanawiam się czy nie przyjąć ciebie Severusie do SSpwSS.
- SS-czekaj co?! - zapytałem.
- Stowarzyszenia Synów Szatana pod wezwaniem Salazara Slytherina. - powiedział uśmiechając się.
- Kto wymyślił nazwę? - zapytałem wiedząc, że to jakaś grupa podobna do "Huncwotów".
- Ja. - Malfoy uśmiechnął się szeroko.
- Nie no. Powiedziano mi, że nie jesteś bystry, a tu proszę! - krzyknąłem, a Nott zaczął dusić w sobie śmiech.
Malfoy gdyby chciał nie umiałby przybrać maski obojętności.
- Kto ci coś takiego powiedział. - wysyczał przez zaciśnięte zęby.
- Profesor Riddle. - wzruszyłem ramionami, a Nott zaczął się histerycznie śmiać. Lestrange spojrzał na mnie pytająco. - No wczoraj u niego w gabinecie. Powiedziałem, że punkty można nadrobić na lekcjach, a on odpowiedział cytuje: "Pan Malfoy nie jest zbyt bystry" koniec cytatu. Potem ja palnąłem coś o idealności i perfekcji. - uśmiechnąłem się szeroko.
Blondyn westchnął i zrzucił mokry ręcznik, który miał przewieszony na ramionach, na ziemię.
- Tak w ogóle powiedz nam jakim zaklęciem strzeliłeś wczoraj w Lestrange'a? - zapytał Avery siadając na łóżku.
- I dlaczego we mnie? - stęknął Lestrange.
- Po pierwsze strzelałem na oślep. Po drugie idźcie do biblioteki tam znajdziecie to zaklęcie. - uśmiechnąłem się chamsko.
- Ale jesteś. - mruknął Nott co przypomniało mi o kłótniach z Jamesem, albo Lily kiedy byliśmy mali.
- Wiem, wiem. - wyszczerzyłem się i rozejrzałem się po pokoju.
Na ziemi porozwalane były brudne ubrania i ręcznik. Pergaminy, pióra, książki i puste butelki po atramencie.
- Moglibyście tu chociaż posprzątać, bo nie da się nawet chodzić. - powiedziałem.
- Ale nam się nie chcę. - jęknął Black.
Westchnąłem głośno po czym wyciągnąłem różdżkę z kieszeni. Machnąłem nią w skomplikowany sposób kilka razy w powietrzu. Wszystko co leżało na ziemi albo nie było na swoim miejscu tam się właśnie znalazłam.
Uśmiechnąłem się z zadowoleniem z efektu.
- Naucz nas tego. - powiedział Nott kiedy otrząsnął się z szoku.
- W życiu! - zachichotałem. - Znajdźcie w bibliotece. - dodałem po chwili.
- Jesteś okropny. - podsumował Avery.
- Wiem, wiem. - machnąłem lekceważąco ręką. - Chodźmy na śniadanie, bo się spóźnimy.
Avery, Nott, Lestrange i Orion szybko przebrali się w mundurki, a do mnie podszedł blondyn i zacisnął krawat tak, że nie był już luźno zawiązany.
- Oszalałeś?! - krzyknąłem. - Zacznę się przez ciebie dusić. - dodałem.
Chłopcy patrzyli na mnie jak na idiotę po czym zaczęli się śmiać.
- Tom nie toleruje kiedy Ślizgoni nie są schludne ubrani. na przykład kiedy mają luźno krawat, albo koszula im wystaje. - powiedział Malfoy.
- Cholerny Riddle. - przekląłem.
Wziąłem torbę i wyszedłem za chłopakami. Na schodach rozwiązał mi się but, więc nie śpiesząc się zawiązałem go i poszedłem na śniadanie. Chłopcy siedzieli na swoich miejscach. Malfoy zostawił dla mnie wolne miejsce. Uśmiechnąłem się pod nosem i podszedłem do nich, Malfoy miał na talerzu tost z dżemem truskawkowym, więc gdy bylem koło niego wziąłem go i usiadłem na swoim miejscu.
- Ej oddaj mi mojego tosta! - krzyknął blondyn.
- Teraz jest mój. - uśmiechnąłem się chamsko po czym ugryzłem.
- Ale był mój. - Abraxas popatrzył na mnie władczo.
- Uspokój się prefekcie zrobisz sobie nowego. - dałem mu kuksańca w ramię.
Malfoy wymamrotał pod nosem coś o godności po czym wrócił do jedzenia tosta.
- Zauważyliście jak jego odznaka błyszczy? - zapytałem reszty.
Wzruszyli ramionami.
- Ab mam pytanie. - powiedziałem.
- Dajesz. - mruknął blondyn patrząc na swój talerz.
- Polerowałeś odznakę przez całe wakacje? - chłopcy i kilka osób siedzących dalej parsknęło śmiechem. - Żartuje. - dodałem widząc minę blondyna, która mówiła "Powiedz coś jeszcze, a strzelę Avadą."
- Co dzisiaj mamy pierwsze? - Black w porę zmienił temat.
- Opiekę nad magicznymi stworzeniami. - powiedział Avery po chwilowym zastanowieniu.
- Kurczaki. - powiedziałem cicho patrząc na zegarek.
- Coś się stało? - zapytał Lestrange.
- Nie tylko za pięć minut zaczynami lekcje. - powiedziałem.
- Co?! - krzyknął Nott.
- No. Chodźmy, bo się spóźnimy. - powiedział Blondyn.
Szybko wyszliśmy z Wielkiej Sali i skierowaliśmy się na polanę przed Zakazanym Lasem gdzie mieliśmy mieć zajęcia. Przeczekaliśmy niecałe pięć minut rozmawiając o tym co może być na dzisiejszej lekcji. Po chwili przyszedł młody mężczyzna. Miał około 30 lat. Był chudy i wysoki, ale przez jego szatę czarodzieja było widać mięśnie. Miał ciemniejszą karnacje co kontrastowało się z jasnoniebieską szatą, blond włosy i niebieskie oczy.
- To jest profesor Smith. - szepnął mi do ucha Nott.
- Cisza! - krzyknął mężczyzna. -Podejdźcie bliżej. Dzisiaj będzie niesamowita lekcja. - powiedział.
Klepnął ręką o swoje udo i na polanę przybiegło piękne zwierzę/ Było pół orłem, pół koniem.
Hipogryf. - Ktoś mi powie co to za zwierzę? - zapytał.
Zgłosiłem się. Ba! Zgłosiłem się jako jedyny. Złapałem zdziwione spojrzenia Gryfonów oraz Ślizgonów.
- Jest to hipogryf. Pół orzeł, pół koń. Niektórzy zamiast nazywać je hipogryfami, nazywają gryfami. - powiedziałem patrząc na Gryfonów. - Chcę jeszcze dodać, że są piękne.
- Doskonale piętnaście punktów dla Slytherinu. Tak to jest hipogryf ten ma na imię Kasztanek. - mówił, ale ja już go nie słuchałem.
Spojrzałem na chłopców, którzy byli podekscytowani. Zmarszczyłem brwi nie wiedząc o co im chodzi.
- Nadrabiasz nam punkty. - szepnął Nott.
- Dobrze wiedzieć. - mruknąłem.
- Straciliśmy dwieście punktów za to, że zrobiliśmy kawał babie od zaklęć. - dopowiedział Lestrange.
Popatrzyłem na nich zdziwiony.
- Dobra opowiecie kiedy indziej. - szepnąłem.
- Hipogryfy to bardzo honorowe zwierzęta. Kiedy je się obrazi może tę osobę zabić. Ktoś może wie jak podejść do hipogryfa? - zapytał profesor.
Zgłosiłem się. Znowu.
- Mówią, że hipogryf powinien zrobić pierwszy ruch co jest po części prawdą, bo hipogryfy pozwalają się dotknąć. Trzeba podejść do gryfa, ale nie za szybko za blisko , bo to może rozzłościć zwierzę. Powinno mu się patrzyć w oczy i nisko ukłonić. Jeżeli się odkłoni można je pogłaskać, jeżeli się nie odkłoni trzeba szybko to trzeba szybko uciekać może tego kogoś zabić, albo w najlepszym przypadku złamać rękę. - uśmiechnąłem się lekko.
- Kolejne piętnaście punktów dla Slytherinu! - krzyknął nauczyciel, a chłopcy bardziej się ucieszyli niż przewidywałem. - Rzeczywiście nasz nowy uczeń ma rację. To może chciałby ktoś poglaskać hipogryfa? - zapytał.
- Ja mogę. - powiedziałem bez entuzjazmu.
Nauczyciel tylko szeroko się uśmiechnął.
Dałem torbę na ziemię po czym zdjąłem szatę i dałem ją na torbę przez co zostałem w koszuli i jeansy'ach. Przeczesałem włosy palcami. Dziewczyny westchnęły.
To się zaczyna robić nudne.
- Spisałeś już testament? - usłyszałem męski głos, a osoba, która to powiedziała stoi po stronie Gryffindoru.
- Zginę tylko wtedy jak za szybko nie odbiegnę. Zresztą jak umrę pewne osoby będą zachwycone. - powiedziałem.
I prawdopodobnie znajdę się szybciej w domu. - Widzisz Potter on nawet do śmierci podchodzi bez powagi. - wtrącił się blondyn.
Znieruchomiałem. Właśnie prawie pokłóciłem się z moim pradziadkiem.
Wow.Wziąłem głęboki oddech i powoli podszedłem do hipogryfa. Patrzyłem mu prosto w oczy i ukłoniłem się nisko. Kasztanek nie wykonał żadnego ruchu, więc pochylony nisko poszedłem kilka kroków do tyłu. Pół orzeł, pół koń odkłonił mi się. Uśmiechnąłem się lekko i wyprostowałem.
- Możesz go pogłaskać. - powiedział nauczyciel, a ja skinąłem głową.
Wyciągnąłem rękę do przodu i powoli, bardzo powoli zacząłem iść w stronę gryfa co jakiś czas się cofając, bo szedłem za szybko. Po jakiś pięciu minutach byłem przy Kasztanku. Ślizgoni klaskali z mojego wyczynu, a ja głaskałam magiczne zwierzę.
- Chyba pozwolił żebyś go dosiadł. - stwierdził profesor.
- Co?! - zapytałem.
Nauczyciel wyczarował stopień. Stanąłem na niego, a następnie wszedłem na gryfa.
- Złap się mocno tylko mu nie powyrywaj piór, bo one tego nie lubią. - powiedział i klepnął zwierzę w zad.
Złapałem się szybko za jego szyje bojąc złapać się mocniej. Hipogryf rozbiegł się po czym rozłożył skrzydła i zaczął lecieć. Od razu uświadomiłem sobie, że na miotle lata się o wiele lepiej i pewniej.
Lecąc na hipogryfie przy każdym ruchu skrzydeł miało się wrażenie, że się spadało, gdyż zad zwierzęcia leciał niebezpiecznie w dół.
Lecąc na miotle leciało się prosto bez żadnych tego typu "niespodzianek".
Na Kasztanku przeleciałem nad Zakazany Lasem, błoniami i wieżami zamku. Muszę przyznać, że było to niesamowite przeżycie. Kiedy wracaliśmy na polanę Kasztanek pochylił się niebezpiecznie w przód, a ja automatycznie złapałem się mocniej zwierzęcia bojąc się, że spadnę. Hipogryf wylądował bezpiecznie przez co odetchnąłem z ulgą, a następnie zeskoczyłem z grzbietu stworzenia. Ślizgoni klaskali. Uśmiechnąłem się lekko i podszedłem do Oriona i reszty.
- To było niesamowite. - powiedział podekscytowany Lestrange.
- Nic takiego. - machnąłem lekceważąco ręką ubierając szatę i zakładając torbę na ramię.
- Koniec lekcji. - oznajmił Smith.
Ślizgoni poszli na transmutacje.
Ostatnią lekcją szóstej klasy Slytherinu była Obrona przed czarną magią.
- Fajnie by było gdyby dzisiaj były pojedynki. - stwierdził Avery.
- Dlaczego tam bardzo ci na tym zależy? - zapytał Lestrange.
- Chciałbym zobaczyć jak dobry jest nasz nowy uczeń. - Avery wyszczerzył się i poczochrał mi włosy.
- Nie. Dotykaj. Moich. Włosów. - warknąłem wyciągając różdżkę, którą skierowałem na gardło Ślizgona.
Mogło to wyglądać trochę dziwnie, bo jestem niższy od moich współlokatorów.
- I tak zawsze wygląda jakbyś miał gniazdo na głowie. - powiedział Nott.
Prychnąłem, schowałem różdżkę do kieszeni spodni, a następnie przeczesałem włosy palcami.
- Szczerze to ja też chciałbym zobaczyć Severusa w pojedynku. - powiedział Malfoy.
- Dlaczego? - zapytał Lestrange.
- Chciałbym wiedzieć dlaczego Riddle daje mu dodatkowe lekcje. - powiedział blondyn.
- Po pierwsze wczoraj dowiedzieliście się, że potrafię doskonale rzucać zaklęcia niewerbalne, a te akurat było z działu obrony. Niestety wy tego zaklęcia nie znacie. Po drugie profesor Riddle prawdopodobnie mnie nienawidzi. - "Ze wzajemnością" - Po trzecie nie będziemy codziennie mieć pojedynków. Trzeba się czegoś nauczyć.
Kiedy skończyłem mówić usłyszeliśmy kroki. Przyszedł profesor. Był ubrany w czarne szaty. Wszedł do klasy, a my za nim. Usiadłem z Malfoyem w jednej z pierwszych ławek. Szczerze to wcale się tym nie zdziwiłem.
- Dzisiaj będziemy się uczyć zaklęcia patronusa. - oznajmił. - Kto mi powie czym jest patronus i jak poprawnie go wyczarować? - zapytał.
Zgłosiłem się. Tym razem nie miałem ochoty rozejrzeć się po klasie, żeby zobaczyć kto jeszcze się zgłosił. Przez chwilę na twarzy Riddle'a można było wyczytać zaskoczenie, ale niemal od razu zmienił swój wyraz twarzy na maskę obojętności.
- Proszę panie Wilson.
- Patronus to rodzaj pozytywnej siły. Dla tego kto go wyczaruje stanowi rodzaj strażnika, pewnej tarczy między nim, a dementorem. Żeby zadziałało trzeba przywołać wspomnienie nie byle jakie, ale bardzo szczęśliwe niosące wielką moc. Jest to zaawansowana magia, więc nawet wykwalifikowanemu czarodziejowi nie udaje się wyczarować w pełni sprawnego patronusa czyli patronusa cielesnego. Większości na początku nie udaję się nawet mała mgiełka, która mogłaby pokonać jednego dementora. - powiedziałem wszystko co sobie przypomniałem.
- Widzę, że wiem pan dużo o patronusach panie Wilson. Zadam panu dodatkowe pytanie. Co trzeba zrobić zaraz po bliskim spotkaniu z dementorem? - zapytał Riddle.
- Trzeba zjeść czekoladę, albo wypić gorącą czekoladę profesorze. - powiedziałem uśmiechając się.
- Dobrze. Dwadzieścia punktów dla Slytherinu. Może pan zademonstrować zaklęcie panie Wilson.
Skinąłem głową po czym wyszedłem z ławki. Wiedziałem, że muszę wyczarować patronusa zaklęciem werbalnym. Przypomniałem sobie moje najszczęśliwsze wspomnienie - pierwszy pocałunek ze Scorpiusem.
- Expecto Patronum. - powiedziałem, a z końca różdżki "wyskoczył" wilk. Przebiegł wokół całej sali po czym wrócił do mnie i zniknął.
- Przypuszczam, że to nie pierwszy raz kiedy rzuca pan to zaklęcie. - powiedział opiekun Ślizgonów.
- Nie. - skłamałem po czym wróciłem do swojej ławki. - Przecież nie muszę być większością. Bardzo często są wyjątki od reguły, a to nie jest reguła. - dokończyłem.
- I tak uważam, ze uczył się pan wcześniej tego zaklęcia. - ciągnął nauczyciel.
- Ma mnie pan profesorze. Uczyłem się kiedyś tego zaklęcia. - ''W szóstej klasie mojej teraźniejszości'' - I nie, nie jestem najmłodszą osobą, która wyczarowała cielesnego patronusa. - wyprzedziłem wypowiedź nauczyciela. - Mam znajomego, który nauczył sie tego w wieku trzynastu lat. Miał problemy z dementorami.
Nie ma to jak zamienić ojca na kolegę. Zaśmiałem się w duchu.
Resztę lekcji patrzyłem jak Ślizgoni usiłują wyczarować patronusa. Od czasu do czasu pomagałem im pytając jakie wspomnienie wybrali i mówiąc, że jest ono za słabe. Riddle wtedy rzucał m wtedy gniewne spojrzenia, które przypominały mi, że nie jestem nauczycielem. Tak więc całą lekcję się nudziłem.
Robiąc zadanie domowe w pokoju wspólnym zobaczyłem, która godzina. Została mi godzina do dodatkowych zajęć. Nie zastanawiałem się co będę robił z Riddlem i nie chciałem wiedzieć. Zadania domowe nie przynosiły mi trudności lub większych problemów, bo wszystko to co przerabiam teraz miałem już w moim prawdziwym czasie. Chociaż zadano nam dzisiaj dużo skończyłem dosyć wcześnie i żeby jakoś zleciała mi ta godzina zacząłem czytać książkę, którą pożyczyłem od Orona.
- Mogę od ciebie odpisać? - zapytał po raz setny Lestrange.
- Mogę wam najwyżej później sprawdzić, ale nie dam wam odpisać. - zachichotałem.
- Jakim cudem zgłaszasz się tylko na Obronie i Opiece? - wtrącił się Black. - I jakim cudem do cholery nie zostałeś Krukonem?
- Obrona i Opieka są moimi ulubionymi przedmiotami i też są dosyć łatwymi. I mnie nie pytaj tylko Tiary dlaczego nie zostałem Krukonem. - odpowiedziałem.
- Slughorn będzie chciał mieć cię w swojej kolekcji po tym jak idealnie uwarzyłeś veritaserum. Na pewno zaprosi cię na najbliższe spotkanie Klubu Ślimaka. - powiedział blondyn szukając czegoś w książce do Historii Magii.
- Spokojnie każdy z nas należy do tego nędznego klubu. - dodał Avery nie przerywając pisania.
- Jak ty mogłeś tak szybko skończyć? - zapytał Nott.
- Normalnie. - wzruszyłem ramionami. - Cholera. - przekląłem kiedy zajrzałem na zegarek po czym zacząłem szybko pakować moje rzeczy do torby.
- Co jest? - zapytał Lestrange, który zrobiłby wszystko, żeby się nie uczyć.
- Muszę iść do Riddle'a. Nie chcę się spóźnić. - powiedziałem po czym wybiegłem z pokoju wspólnego biegnąc do gabinetu profesora.
Stanąłem przed drzwiami starając się uspokoić urywany oddech. Zapukałem, a słysząc zaproszenie wszedłem do środka.
Młody Voldemort siedział na kanapie bez szaty. Ja też wcześniej zdjąłem, więc byłem tak jak Riddle w koszuli i jeansy'ach.
- Jeszcze minuta, a by się pan spóźnił. - powiedział.
- Ale się nie spóźniłem. Po za tym musiałem zrobić zadanie i słuchać jęków Lestrange'a, Avery'ego, Notta, Malfoya i Blacka. Którzy specjalnie głośno się zastanawiali jakim cudem zrobiłem tak szybko zadanie, dlaczego nie zostałem Krukonem oraz czemu nie dam im odpisać. - powiedziałem spokojnie.
Młody Czarny Pan chciał chyba jakoś skomentować moją wypowiedź, ale zamiast tego powiedział tylko:
- Proszę usiądź.
Wskazał na miejsce obok siebie.
- Dziękuje postoje. - powiedziałem spokojnie.
W razie czego przybrałem maskę obojętności.
- Nalegam.
Nie odpowiedziałem nic tylko usiadłem, nie wiedząc co zrobić z dłońmi zacząłem bawić się palcami.
- Na czym będą polegać nasze lekcje? - zapytałem ostrożnie przerywając ciszę wiedząc, że Riddle mnie obserwuje.
- Będę cię uczył trochę tego, trochę tamtego. - opowiedział zagadkowo.
- Nie potrzebuje dodatkowych lekcji jeśli chodzi o zaklęcia obronne. - wypaliłem.
Ciemnowłosy mężczyzna podniósł brew.
- Moi współlokatorzy um.. Bynajmniej jeden dowiedział się tego na własnej skórze profesorze. - zacząłem patrzeć na swoje buty.
- Doprawdy? Proszę mi o tym opowiedzieć.
Riddle chyba dobrze się bawił, a ja zacząłem się bardziej spinać.
Przyszedłem tu na lekcje, a nie na pogaduszki. - Em... Można uznać, że wczoraj wkurzyłem się na nich, bo... um.... opowiadali coś, że pan jest mną zainteresowany co osobiście uważam za śmieszne i... eee.. Idąc do dormitorium rzuciłem na Lestrange'a zaklęcie spowalniające. - powiedziałem nadal patrząc na moje buty. - I ee.. rzuciłem je niewerbalnie, więc chłopcy nie słyszeli formułki i rano pytali mnie co to za zaklęcie. - dokończyłem do swoich butów.
- Ciekawe. Nie każdy szóstoroczniak potrafi rzucać niewerbalne. - powiedział powoli mężczyzna.
A jeżeli ten szóstoklasista powinien być w siódmej i w ogóle emocjonalnie przypomina siedemnastolatka? - Jestem jedyny w swoim rodzaju. - powiedziałem.
Młody Voldemort wyciągnął różdżkę, a ja automatycznie zacisnąłem palce na różdżce. Mężczyzna zdawał się tego nie zauważyć tylko machnął różdżką, a w naszym kierunku poleciały dwie filiżanki jak się okazało z herbatą.
- Poczęstuj się.
- Nie dziękuje. - oderwałem swój wzrok od butów.
- Nie dodałem do niej trucizny. - zapewnił mnie nauczyciel. - Chociaż jest to moje skryte marzenie. - dodał po chwili, a ja mimowolnie uśmiechnąłem się do siebie.
- Jakoś nie wyglądasz na kogoś kto chodził do Durmstragu. - powiedział mężczyzna.
- A pan nie wygląda na mordercę. - zripostowałem.
Była to po części prawda. Gdybym nie wiedział, że osoba obok mnie zabiła już kilka osób nie domyśliłbym się tego.
- Jak na swój wiek jesteś silnym oklumentą. - Riddle nie zwrócił uwagę na moją wypowiedź.
- Mówiłem, że jestem w sowim rodzaju. - powiedziałem.
- Można wiedzieć kto cię tego nauczył? - zapytał.
- Ktoś kiedyś uznał, że mi się to przyda. Popieram to, bo pan już próbował wejść do mojego umysłu. Niestety sądzę, że ta osoba nie chciałaby żebym komukolwiek podawał jego dane. - powiedziałem wyłamując sobie palce.
Spojrzałem na zegarek na ręce była już 17.00. Szybko zleciało.
- Powinieneś już iść. I panie Wilson nasze spotkania będą się odbywać we wtorki, ale o dwudziestej. - oznajmił, a ja skinąłem głową.
Wyszedłem z gabinetu żegnając się i od razu skierowałem się do pokoju wspólnego. Kiedy wszedłem od razu zostałem otoczony przez moich współlokatorów.
- Sprawdzę tylko esej z Obrony. Z niczego więcej nie będę sprawdzał zadania jest dużo i wa też. Po za tym musicie sami sobie radzić. - powiedziałem od razu.
Kolejną godzinę sprawdzałem eseje chłopaków, a ci pół godziny przepisywali. Wreszcie poszliśmy na spóźnioną kolację. Usiedliśmy na swoich miejscach.
- Jestem zmęczony. - powiedziałem i przeczesałem włosy placami.
- Przestań tak robić. - warknął Malfoy.
- Jak? - zapytałem.
- Przeczesywać włosy palcami. - wtrącił Avery. - Dlaczego tak robisz?
- To mój cholerny nawyk! - krzyknąłem.
- To przestań tak robić. - powiedział blondyn.
- No dobra. Postaram się. - westchnąłem.
Po zjedzonej kolacji poszliśmy do dormitorium.
- Nie za bardzo. - wzruszyłem ramionami.
- Jak tego można nie zauważyć! - krzyknął Lestrange.
- Nie szukam aktualnie dziewczyny.
Wcale nie szukam dziewczyny. - One dla ciebie ubiorą najkrótszą spódniczkę jaką mają. - jęknął Avery.
Nic nie odpowiedziałem tylko zdjąłem buty.
- Widziałeś jak one na ciebie patrzą? - zapytał Black.
- Nie i nie obchodzi mnie to, bo jak już mówiłem nie szukam dziewczyny! - krzyknąłem.
- Może nasz nowy współlokator nie gustuje w dziewczynach. - stwierdził Abraxas. - Przecież on nie patrzy na nie z.. tym czymś, bardziej z obrzydzeniem.
Zdziwiłem się.
- Widzę, że z ciebie niezły znawca. - powiedziałem uśmiechając się lekko.
- Przyznaj, że jesteś homo. - powiedział Orion.
- Jestem gejem. Tak macie mnie. - powiedziałem. - Jeżeli tego nie tolerujecie możecie mnie przekląć, a jeżeli uważacie, że ten gatunek powinien nie istnieć możecie mnie zabić.
- Nie rzucimy na ciebie klątwy młody. - powiedział blondyn. - Przecież jasne, że oni są hetero, ale muszą tolerować gejów, bo ja jestem bi. - uśmiechnął się.
- Bo ci uwierzę. - mruknąłem.
- Oj uwierz. Może chcesz się przekonać? - zapytał podchodząc do mnie.
- Nie dzięki. - cofnąłem się do tyłu.
Nie zwracając uwagi na resztę poszedłem do łazienki się przebrać, a następnie zasnąłem wykończony wcześniej zasłaniając kotary wokół łóżka.
Subskrybuj:
Posty (Atom)