niedziela, 11 grudnia 2016

Rozdział XVII - Czy to koniec?

Następnego dnia w domu Riddle'a nie wyszedłem z pokoju. Zaszyłem się u siebie i tyle. Nie poszedłem na śniadanie, chociaż Błyskotka pojawiła się u mnie już dwa razy, za każdym razem, żeby mnie powiadomić o posiłku odsyłałem ją, mówiąc, że nie jestem głodny.
Siedziałem na parapecie wpatrując się w krajobraz za oknem. Nogi miałem wyprostowane, a w dłoni różdżkę, którą się bawiłem. Nudziłem się tutaj okropnie. Niby mogłem wyjść z tego pokoju, ale nie chciałem spotkać Riddle'a. Nie po tym co wczoraj zrobiłem.
To nie powinno się wydarzyć. Chociaż sam pocałunek był dosyć.. miły. To jest przyszły zabójca, a teraz mój nauczyciel, więc tego nie powinno być.
Przypomniałem sobie miękkie usta Riddle, na moich i automatycznie oblizałem moje suche usta.
Co on ze mną robi?
Ja tutaj nie chcę być. Chcę do domu. Do Scorpiusa. Do mojej, w większości, homofobicznej rodziny. Chcę spotkać Jamesa i Teda, żeby się z nimi kłócić o byle pierdołę. Chcę, żeby moja rodzina była taka jak kiedyś. Dopóki nie okazało się, że jestem gejem. Chociaż.. i tak kontakty z nimi się pogorszyły od kiedy jestem w Slytherinie, ale nie tak dawno. Zresztą patrząc na moją rodzinę. Moja mama, tata oraz wujek George czyli prawdopodobnie też wujek Fred powinni być w tym domu, bo jednak mają tą ambicje i spryt Ślizgonów. Ciocia Hermiona i Rosie mogłyby być Krukonkami, a wujek Ron mógłby być Puchonem. Gdyby każdy z nich był w innym domu nie byłoby tej fantastycznej trójki, za którą każdy się ogląda. Nie byłoby tych fantastycznych przygód, o których opowiadają. Prawdopodobnie moi rodzice nie byliby ze sobą, a mój tata mógłby się zaprzyjaźnić z ojcem Scorpiusa.
Ale tak naprawdę to są tylko głupie marzenia, które nigdy się nie spełnią.
Nawet nie wiem, czy spełni się ta misja. Czy to coś w ogóle da. Niby jednak coś da. Wrócę do domu dopiero wtedy kiedy zmienię Riddle'a, ale kto wie, czy ktoś inny nie zmieni się w Czarnego Pana? I ten schemat się powtórzy. Przepowiednia Trelowney, zdrada Petera, posłanie Syriusza do Azkabanu i tak dalej. Przecież tak może być, a to wszystko co tutaj robię na nic się nie zda.
Zresztą tata sam mówił mi, że igranie z czasem nie jest głupią zabawą, że może coś się stać. Chociaż sam użył zmieniacza, żeby ratować swojego chrzestnego, mnie przed tym ostrzegał. Po za tym i tak nie mógłbym nic zrobić, bo wszystkie zmieniacze czasu zostały zniszczone. Przynajmniej tak myślałem. Wyciągnąłem z kieszeni zmieniacz czasu i mu się przyjrzałem. Przez chwilę miałem ochotę go zniszczyć, bo myślałem, że może wtedy znalazłbym się w domu, ale przypomniałem sobie, że gdybym go zniszczył prawdopodobnie już nigdy nie wróciłbym do domu. Wolałem nim nie obracać, bo wtedy zamiast wrócić do domu mógłbym się cofnąć bardziej w tył.
Usłyszałem pukanie do drzwi, więc szybko schowałem zmieniacz do kieszeni.
- Odwal się Riddle, nie chcę cię widzieć - powiedziałem głośno, żeby usłyszał. - Jeżeli chodzi o to, że nie przyszedłem na obiad to nie byłem głodny - dodałem.
- Nie jadłeś nic od rana - usłyszałem jego głos. - Nie wyszedłeś z pokoju od wczoraj wieczora. Mam prawo się martwić.
- Od kiedy ty się o kogoś martwisz - prychnąłem. - Wydawało mi się, że to ty zawsze byłeś na tym pierwszym miejscu osób, o które się martwisz, a potem była pustka - dodałem.
Usłyszałem otwieranie drzwi. Spojrzałem w ich stronę. Tom wszedł do pokoju. Miał na sobie taką samą, białą koszulę co ja i czarne jeansy. Zamknął drzwi.
- Nie obchodzi mnie co myślisz - warknął.
- Ale czy taka nie jest prawda? - zapytałem. - Każdy w szkole się dziwił, bo na nikogo nie zwracałeś uwagi tylko na nowego Ślizgona. Czemu ja cię w ogóle obchodzę? Teraz to. Kto kazał ci, żebyś mnie wziął do siebie na ferie świąteczne. Profesor Dippet czy Dumbledore? Stawiam na tego drugiego. Od początku myślał, że musimy się jakoś dogadać. Tylko nie mam bladego pojęcia dla czego. A co do szkoły... Ile razy na lekcjach udawałem, że nie czuję twojego wzroku. To samo w Wielkiej Sali. I jasne. Jesteś super przystojny i seksowny oraz nie raz chciałem do ciebie podejść, żeby cię pocałować, ale..
Skończyłem swój wywód zakrywając usta ręką. Ja to powiedziałem? Nie, proszę powiedźcie, że tego nie powiedziałem.
- Ach czyli teraz dowiedziałem się, co o mnie myślisz. Teraz ja powiem co o tobie myślę. Pojawiłeś się w szkole nagle, zaintrygowałeś mnie tym. Znalazłem cię nieprzytomnego w Sali Wejściowej. Potem w Skrzydle Szpitalnym znałeś moje nazwisko przez co chciałem wiedzieć o tobie, więcej i więcej. Kiedy ciebie obserwowałem przez te miesiące zauważyłem, że lubisz się uczyć, ale uwielbiasz też rozrabiać, a kłopoty dla ciebie to nie nowość. Zauważyłem, że cholernie dobrze wyglądasz w koszulach. Potem czułem się.. dziwnie widząc cię z tym Krukonem i na prawdę  nie wiem, co ze mną robisz Wilson, ale mam ochotę cię całować i nie tylko.
- Więc chodź - powiedziałem.
Tom zrobił dwa duże kroki i szybko znalazł się obok mnie. Zaczął mnie całować, a ja odwzajemniałem jego pocałunek. Zaczął pocałunkami schodzić niżej do mojej szyi, przez co dałem głowę do tyłu, aby miał większy dostęp. Potem szybko zaczął odpinać guziki mojej koszuli.

W nocy przebudziłem się w ramionach Toma, zauważyłem, że zmieniacz czasu w moich spodniach zaczął świecić. Powoli, żeby nie obudzić mężczyzny wyszedłem z łóżka. Podszedłem do spodni i wziąłem zmieniacz czasu do ręki. Poczułem, że świat wiruje, a kształty robią się coraz bardziej rozmazane. Następnie znalazłem się w białym pokoju. Nade mną stał mężczyzna podobny do mnie.
- Tata? - zapytałem po czym zemdlałem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mrs Black bajkowe-szablony