Tamtamtamdaaa!! Dzisiaj rozdział. Znowu jest krótki, ale ważne, że jest rozdział, prawda?
Zastanawiam się, czy właśnie nie zrobić tak, że będę pisała krótsze rozdziały, ale częściej.
Napisałabym oczywiście rozdział wcześniej, ale miałam problemy z internetem u mnie w pokoju, a komputer mam w salonie, a jakoś nie lubię pisać, jak ktoś się patrzy, co robię.
Dodatkowo urodziny mnie przytłoczyły. Chciałam w nie napisać rozdział, ale koleżanka wyciągnęła mnie na dwór.
Mam nadzieję, że rozdział się spodoba. Przepraszam za jakiekolwiek błędy, postaram się je wyłapać w wolnym czasie.
Do zobaczenia w kolejnym rozdziale, miłego czytania :*
-------
Kolejny tydzień przeleżałem w skrzydle szpitalnym. Abraxas, Lestrange, Orion, Avery i Nott codziennie do mnie przychodzili i dawali mi zadania domowe oraz notatki z lekcji, żebym wszystko uzupełnił.
Orion był u mnie prawie cały czas, bo jako jedyny nie grał w quidditch'a i nie musiał trenować dzień, w dzień.
Zbliżał się mecz Ślizgoni przeciwko Gryfonom, więc chłopcy musieli cały czas trenować. Każdy wie, że to oni chcieli wygrać.
Wczoraj wieczorem dowiedziałem się, że dzisiaj na kolację będę już mógł wrócić do dormitorium.
Teraz jestem sam i piszę esej na transmutacje. Abraxas, Lestrange, Avery i Nott mieli teraz trening, a Black robił jakieś super ważne zadanie w bibliotece.
Czułem się samotny. Bardziej samotny niż jak pierwszy dzień miałem tutaj spędzić. Przyzwyczaiłem się już, że jestem z nimi prawie zawsze, że jestem w tym czasie i mam zrobić mega ważną misję, za którą się nie potrafię wziąć. Prawda jest taka, że czasem potrzebuję samotności i mogę siedzieć sam w jakimś miejscu nawet kilka godzin, ale aktualnie chciałbym rozmawiać ze współlokatorami, a nie siedzieć w łóżku w skrzydle szpitalnym i pisać esej na transmutacje. Pergamin leżał na pościeli, na nim leżało pióro. Książkę miałem na kolanach szukając odpowiednich rzeczy, o których miałem pisać. Niestety nic nie znalazłem i chociaż miałem już jedną stronę zapełnioną było za mało. Trzeba było co najmniej dwie. Warknąłem zirytowany i rzuciłem książką tak, że odbiła się od ściany naprzeciw mnie. Potrzebuje jakiejś książki z biblioteki która mi pomoże, ale oczywiście nie mogę wyjść.
Westchnąłem i powoli wyszedłem z łóżka tylko po to, żeby podnieść książkę z podłogi.
Czuję się tutaj jak w klatce. Nie dość, że nienawidzę przebywać w tym miejscu, to jeszcze muszę dłużej niż bym chciał.
Wreszcie mogłem wyjść ze skrzydła szpitalnego. Oczywiście cały ten dzisiejszy czas spędziłem nad transmutacją i jestem pewny, że mam jej dość na jakieś trzy miesiące.
Chłopcy dzisiaj nie przyszli do mnie, przez co jeszcze bardziej świrowałem.
Idąc do Wielkiej Sali czułem się wolny jakbym był ptakiem zamkniętym w klatce na wiele dni, a nagle mnie z niej wypuszczają. Szedłem całą drogę z uśmiechem na twarzy. Jak już znalazłem się w Wielkiej Sali od razu poszedłem na swoje miejsce. Siedział tam tylko Orion.
Ja sam usiadłem na swoim miejscu.
- Cześć - przywitałem się z czarnowłosym.
- Hej - uśmiechnął się lekko.
- Wiesz gdzie reszta? - zapytałem.
Black wzruszył ramionami, a ja zająłem się kolacją.
Po jakiś 5 minutach kolacji przyszła reszta współlokatorów. Byli jacyś przygaszeni, kiedy usiedli.
- Właśnie! - krzyknął Abraxas nagle, a wszyscy popatrzyli się w naszą stronę. - Severus ty umiesz grać w quidditch'a, prawda? - zapytał ożywiony.
- No tak. Grałem na pozycji szukającego - powiedziałem powoli obawiając się o moje życie.
- To świetnie się składa - powiedział z szerokim uśmiechem na twarzy. |
- Co się świetnie składa? Ktoś będzie mi łaskaw wytłumaczyć?
- Malfoyowi chodzi o to, żebyś zagrał na pozycji szukającego u nas w drużynie na jutrzejszym meczu - powiedział Nott.
- Ale co? Dlaczego? - zapytałem.
- Nasz szukający doznał kontuzji na dzisiejszym treningu, a nie mamy zastępcy. Mamy nadzieję, że się zgodzisz, bo potrafisz grać. Zresztą sami widzieliśmy jak latałeś na miotle - powiedział Malfoy.
Patrzyłem na każdego po kolei.
No, ale przepraszam. Ja mam grać jako zastępca! Niedawno wróciłem ze skrzydła szpitalnego i dowiaduje się takich rzeczy, na gacie Merlina..
- Przecież nie znam waszej taktyki i nie mam miotły - prawie krzyknąłem.
- Miotłę dostaniesz od naszego szukającego - Nott lekko się uśmiechnął. - A co do taktyki, to powiemy ci ją w dormitorium.
Teraz nadszedł czas, żebym się zgodził. Oni mają nadzieję, że się zgodzę, a ja nie jestem pewny.
Kiedy się nie zgodzę moją winą będzie, to że przegraliśmy walkowerem, a chłopcy będą na mnie wściekli.
- No okey. Zagram - powiedziałem.
Zauważyłem, że chłopcy zaczęli się cieszyć i niemal krzyczeli z radości.
Obym tego nie żałował.
Betting in your city - Sporting 100
OdpowiedzUsuńBetting in 오래된 토토 사이트 your city https://febcasino.com/review/merit-casino/ - worrione.com Sporting https://septcasino.com/review/merit-casino/ 100 หารายได้เสริม