Dzisiaj jest niedziela. Idąc ze współlokatorami do Wielkiej Sali na śniadanie komentowali każdego ucznia.
- Sophia Carter, Krukonka. Najlepsza z eliksirów. Jest na szóstym roku. Czarne włosy, niebieskie oczy. Doskonałe połączenie. Jasna karnacja. Długie zgrabne nogi. Jeżeli się nie myle gra na pozycji ścigającego w quidditch'u. Chodzą plotki, że nieźle całuje - powiedział Avery patrząc na opisywaną dziewczynę.
- Ile razy mam powatarzać. Jestem gejem. Czyli nie pociągają mnie dziewczyny. Zresztą po co to robicie? Nie potrzebuję waszej pomocy w znalezieniu sobie partnera na randkę. Nawet nie chcę znaleźć partnera na randkę - powiedziałem.
- Obiecaliśmy, że pomożemy znaleźć ci kogoś z kim pójdziesz na randkę.
- Ja nic nie obiecywałem - odezwał się blondyn. - Nawet nie żałuję tego co zrobiliśmy.
- A powinieneś - wtrącił się Orion. - To była twoja wina. Ja na miejscu Severusa nie wyszedłbym dzisiaj z łóżka.
- Och.. Miałem taki plan, ale ktoś - spojrzałem na Notta. - Nie pozwolił mi na to i siłą wyciągnął mnie z łóżka. Do teraz boli mnie tyłek.
Chłopcy zachichotali.
Weszliśmy do Wielkiej Sali i skierowaliśmy się do stołu Ślizgonów. Wiedziałem, że każdy się na mnie patrzył, a za moimi plecami słyszałem szepty, no cóż po wczorajszym wyczynie Malfoya na pewno będzie tak przez parę tygodni. Usiadłem na swoim miejscu i rozejrzałem się po sali. Wszystko było w normie tylko Riddle obserwował mnie bardziej niż zwykle. Skrzywiłem się. Uznałem, że zrobię sobie dzisiaj na śniadanie tosta z dżemem truskawkowym, a do tego napiję się mojego ulubionego napoju - kawy. Kiedy zrobiłem już wystarczającą ilość tostów (trzeba pamiętać, że jestem teraz głodny jak wilk) nalałem sobie kawy do kubka i wziąłem łyka. Przymknąłem oczy z przyjemności jaką był łyk kawy. Zapomniałem już jak ona smakuje, tak dawno jej nie piłem. Po tym zacząłem jeść tosty jeden po drugim nie za bardzo przejmując się kulturą i tym, że mam pełną buzię. Nie przjemowałem się też tym, że gdzieś na twarzy mam dżem, co jest bardzo prawdopodobne.
- Severus? - usłyszałem nieznajomy głos za mną.
Szybko się odwróciłem i zobaczyłem chłopaka. Pięknego chłopaka.
Miał oczy koloru pochmurnego nieba i brązowe włosy ułożone na żelu do góry. Miał ciemniejszą karnacje i nawet przez szaty było widać, że jest umięśniony. Na pewno jakbym wstał byłby ode mnie wyższy o parę cali. Miał pełne, malinowe usta. Krawat wskazywał na przynależnośc do Revenclawu. Wyglądał tak schludnie, że przy nim czułem się jak świnia w oborze.
Popatrzyłem na niego wielkimi oczami i szybko starałem się połknąć wszystko co mam w buzi. Niestety było to za wiele dla mojego przełyku i zacząłem się krzsztusić odwróciłem się szybko i napiłem się kawy. Kiedy przestałem się krztusić odwróciłem się do bruneta. On tak samo jak przedtem miło się uśmiechał.
- Tak? - zapytałem trochę speszony.
Powinienem być czerwony jak burak. Ośmieszyłem się przy nim, ale nie ja muszę być całkowicie normalny w takich sytuacjach.
- Chcesz może wyjść ze mną do Hogsmeage w następne wyjście? - zapytał.
- Umm... To ma być randka? - zapytałem i od razu uderzyłem się mentalnie w twarz.
Jego policzki lekko się zaróżowiły.
- Tak - powiedział cicho patrząc na swoje buty.
- Chętnie - uśmiechnąłem się szeroko. - Tylko wiesz. Ty znasz moje imię, a ja twojego nie.
- Och tak - popatrzył na mnie i znowy uśmiechnął się na swój słodki sposób. - Jeff Davis.
- Dzięki - powiedziałem.
I już chciałem się odwracać, żeby wrócić do śniadania, ale on zrobił coś nieprzewidzianego. Przysunął się do mnie i kucnął, żeby być na moim poziomie. Wstrzymałem oddech. On wyciągnął dłoń do mojej twarzy i z kącika moich ust wziął dżem na kciuk. Potem wziął dżem do buzi. Wstając mrugnął do mnie i odszedł. Wypuściłem głośno drżące powietrze.
Odwróciłem się skołowany do chłopaków. Wiedziałem, że obserwowali całe zajście, bo czekali cicho czekając na to, aż coś powiem.
- Widzicie. Nie musieliście mi załatwiać randki - mruknąłem.
- Wyobraź sobie, że tego nie zauważyliśmy - sarknął Malfoy. - Ale nie kojarzę go za bardzo, a jest przystojny, więc powinienem.
- Jest Krukonem - powiedział Orion na co wszyscy przewrócili oczami.
- Serio? - zapytałem.
- Czekaj! Pamiętam go. Jest na naszym roku. Rok temu kiedy mieliśmy OPCM z Krukonami ja i on musieliśmy zrobić wspólny projekt. Po skończeniu tego projektu uczyliśmy się przez jakiś czas razem w bibliotece. Nie wiedziałem, że jest gejem.
- Może przestał przychodzić, bo się w tobie zakochał, a ty tego nie odwzajemniałeś, więc popadł w friendzone - mruknął Avery.
- Dobra przestańcie - powiedziałem. - Powiedźcie mi lepiej kiedy jest najbliższe spotkanie w Hogsmeage.
- Za tydzień w sobotę - powiedział Avery.
- Super - mruknałem. - A on nawet nie powiedział gdzie mamy się spotkać.
Tydzień zleciał szybko. Nim się spostrzegłem była już sobota. Wczoraj Jeff na obiedzie mi powiedział, że mamy spotkać się przed szkołą, aby potem pochodzić po wiosce. Przed szkołę przyszedłem piętnaście minut przed ustalonym czasem. Widziałem współlokatorów, którzy szli już do wioski. A ja co? Stałem jak ten idiota i czekałem. Czy się denerwowałem? Wcalee... skąd ten pomysł? BYŁEM PRZERAŻONY. Przecież to jest jak zdrada, prawda? Zdradzę swojego chłopaka, który jeszcze nie istnieje.. A skoro nie istnieje... Sam nie wiem czy brać to jako zdradę Scorpiusa czy nie.
Usiadłem na ławcę i potarłem dłonie o spodnie. Mam nadzieję, że nie przyjdzie mu do głowy trzymanie mnie za rękę, bo tak się denerwuje, że mam całe spocone dłonie. Wiem też, że jestem cholernie blady jakbym zobaczył ducha czy coś..
Zamknąłem oczy i wziąłem głeboki wdech. Wypuściłem drżący oddech otwierając oczy. Zauważyłem, że Jeff idzie w moją stronę. Przełknąłem ślinę i uśmiechnąłem się lekko, wstając.
Jeff ubrał się w białą koszulę i jasne jeansy. Rękawy koszuli podwinął do łokci. Wyglądał oszałamiająco, bo biała koszula kontrastowała się z jego ciemniejszą karnacją.
Ja ubrałem się normalnie. Najzwyklejsza niebieska koszula i czarne spodnie. Zestaw moich ulubionych kolorów.
- Cześć. Długo na mnie czekałeś? - powiedział uśmiechając się lekko, przez co pokazał swoje dołeczki.
Tak jak myślałem na śniadaniu. Kiedy stoimi on jest ode mnie wyższy. Mam tego dość czemu ja jestem taki niski! Każdy jest ode mnie wyższy!
- Umm.. Hej. Nie czekałem długo. Przed chwilą przyszedłem - powiedziałem zgodnie z prawdą.
Chłopak uśmiechnął się szeroko.
- Idziemy? - zapytał.
- Jasne - powiedziałem uśmiechając się.
Stanąłem koło niego i razem z nim poszedłem w stronę wioski.
Patrząc w jego oczy widziałem jak bardzo był szczęśliwy tym, że zabrał mnie do Hogsmeage. Sam miałem co do tego mieszane uczucia, ale nie chciałem, żeby mu było przykro. Siedzieliśmy właśnie "Pod trzema miotłami", pijąc dobre piwo Madame Rosmerty. Według mnie cisza między nami była niezręczna, a chłopak nie wyglądał na wyluzowanego. Wręcz przeciwnie, był bardzo spięty. Chociż rozmawialiśmy parę razy w szkole, i nie przeczę, spędzaliśmy ciekawie razem czas, to jednak było co innego
Postanowiłem, że się odezwę.
- Um... Więc od jak dawna wiesz, że nie podobają ci się dziewczyny? - zapytałem, ale od razu zauważyłem, że palnąłem głupstwo.
Miałem ochotę walnąć się z otwartej dłoni w twarz.
Chłopak uśmiechnął się lekko. Wyglądał w tej chwili słodko. Lekki uśmiech i zakłopotanie robiło z niego słodkiego człowieka.
- To miło, że próbujesz rozluźnić atmosferę. Ale widzę, że coś cię gryzię. Może porozmawiamy o tym na zewnątrz? - zapytał.
Spojrzałem na niego z pytającym wyrazem twarzy.
A ty co, medium, że takie rzeczy wiesz?
- Okey - odpowiedziałem, wzruszając ramionami.
Tak jak Jeff dopiłem resztkę mojego piwa i razem z nim wyszedłem z baru.
Po wyjściu z baru chłopak szedł w stronę końca wioski. Kiedy się zatrzymaliśmy byliśmy w miejscu gdzie dobrze widać drzewo, w którym, jak opowiadał mi tata, mieszkał przez jakiś czas jego ojciec chrzestny - Syriusz Black.
- Więc, opowiadaj - powiedział Davis, a ja przestałem wpatrywać się w drzewo.
- Chodzi o to, że - za cholerę nie mam ochoty ci o tym mówić. - Miałem chłopaka, który umarł - przepraszam Scorpiusie za takie szybkie uśmiercenie ciebie. - I boję się, że.. z nikim nie wypali, że on mi na to nie pozwoli. Byliśmy bardzo długo razem i kochałem go, nie czekaj. Ja go nadal kocham. Moja miłość do niego nie zmalała. I nie myśl sobie, że ciebie nie lubię czy coś, bo na prawdę miło mi się spędza z tobą czas. Jesteś naprawdę uroczy i... Na prawdę cię lubię, ale nie wiem czy może być z tego coś więcej - powiedziałem.
W sumie powiedziałem prawdę, no może gdyby nie to, że Scorpius nie żyję.
-Przykro mi, jak chcesz możemy spróbować. Może cię w sobie rozkocham - mrugnął, a jak kiwnąłem głową.
Resztę dnia chodzliliśmy po Hogsmeage i spędzaliśmy miło czas. Zauważyłem, że od kąd powiedziałem mu to, co mnie gryzło, nie ma tej niezręcznej ciszy. Pod koniec dnia poszliśmy do zamku, a tam każdy poszedł z swoją stronę.
Ten dzień zaliczam do najbardziej udanych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz