środa, 15 lutego 2017

Rozdział XX - Chyba powinienem przestać huśtać się na krześle


Stałem w Sali Wejściowej czekając aż uczniowie przyjdą do zamku. Dzięki pielęgniarce wiem, że za jakieś pięć minut pierwsze powozy powinny przyjechać. Sam denerwowałem się spotkaniem z przyjaciółmi. Tata mówił, że nic się nie zmieniło, oprócz tego, że Voldemortem jest ktoś inny. Jednak boję się, że zmieniło się w moim życiu niemal wszystko. Krawat wskazuje, że dalej jestem Ślizgonem, ale boję się, że mam innych przyjaciół, których tak naprawdę nie znam i innego chłopaka, którego nie kocham. Zanim tu przyszedłem pani Maslow pozwoliła mi się ogarnąć. Wziąłem długi, rozluźniający prysznic, a potem przebrałem się w mundurek szkolny. Powiem tylko, że nie lubię w nich chodzić, ale na początku i na końcu roku trzeba je mieć ubrane. W czasie zajęć lekcyjnych, oczywiście też je trzeba nosić, ale wtedy mam luźno zawiązany krawat, szatę odpiętą i najczęściej koszulę, która nie jest wciśnięta do spodni. Tak jak teraz jestem ubrany skojarzyło mi się z przeszłością. Abraxas cały czas narzekał, że nie jestem idealnie ubrany w mundurek, a muszę tak być ubrany, bo Riddle by nam odjął punkt, czy coś takiego. Nigdy nie słuchałem uważnie jak tak mówił i poprawiał mi krawat prawie mnie przy tym dusząc. 
Patrzyłem na wchodzących uczniów szukając wzrokiem Scorpiusa i innych Ślizgonów, z którymi się przyjaźniłem. Zauważyłem, że wchodzą do zamku. 
Veronica - czarnowłosa, niska dziewczyna o jasnej karnacji, żywo o czymś opowiadała gestykulując przy tym rękami. 
Chris i Tristian - obaj są tacy sami. Zaczynając od takich typowych szczegółach jak wzrost czy kolor włosów, kończąc na malutkich szczególikach. Są bliźniakami i teraz z uwagą słuchali to co mówi dziewczyna. 
Scorpius - wyższy ode mnie blondyn o alabastrowej skórze z szarymi oczami szukał kogoś w tłumie. 
Moje serce podskoczyło kiedy popatrzył na mnie. Powiedział coś do reszty i szli w moją stronę. Strasznie się denerwowałem, ale nie wiem czym. Wziąłem drżący oddech. 
Podszedłem bliżej nich. 
- Cześć - uśmiechnąłem się.
Veronica wywróciła oczami i rzuciła się na mnie, żeby mnie przytulić. Prawie straciłem przez nią równowagę, ale zaśmiałem się. 
- Jejku cieszę się, że wreszcie cię widzę. Wiesz jak było nudno? Scorpius nie był sobą. Nigdy więcej tak nie rób - powiedziała dziewczyna. 
- Obiecuję nie będę - zaśmiałem się. 
Pielęgniarka mi wytłumaczyła, że tata powiedział moim przyjaciołom, że grając w quidditcha spadłem z dosyć dużej wysokości i straciłem przytomność. Niestety nie chciał dać mnie do Munga, bo wątpił w to, że się obudzę, przed początkiem roku. Ta jego wiara we mnie najbardziej mnie rozwaliła w tej wymówce. Zresztą ja bym nie uwierzył, ale teraz tylko modliłem się, żeby oni uwierzyli. 
Przywitałem się z bliźniakami podaniem dłoni i uśmiechami. Według mnie byliśmy dobrą paczką przyjaciół. 
Został jednak ktoś z kim się nie przywitałem, Scorpius. 
Strasznie się bałem z nim przywitać, bo jednak nie wiedziałem na jakiej relacji stoimy w tym świecie. Popatrzyłem na niego i lekko się zarumieniłem 
Kurwa 
Blondyn spojrzał na mnie i szeroko się uśmiechnął, patrząc na mnie. 
- Z chłopakiem się nie przywitasz? - zapytał. 
Nogi mi zmiękły kiedy usłyszałem jego głos, a serce zabiło mocniej. Wiedziałem, że moje źrenice się powiększyły. Dawno nie widziałem Scorpiusa, nie słyszałem jego głosu. Cholernie mi go brakowało. Wiedziałem, że Abraxas jest do niego podobny, ale to jednak nie to samo. 
Podszedłem szybko do blondyna i mocno się w niego wtuliłem. 
Brakowało mi jego zapachu. 
Chłopak mnie przytulił. 
I dotyku.. 
Podniosłem głowę i spojrzałem w oczy chłopaka, a ten zaczął mnie mocno całować, a ja to oddałem. 
Czy muszę mówić jak bardzo brakowało mi pocałunków z nim?
Scorpius dał dłonie na moje biodra, a ja zarzuciłem swoje ręce na jego szyję. Całowaliśmy się tęsknie, jakbyśmy nie widzieli się rok albo więcej.
Usłyszałem prychnięcie z tyłu. 
Ktoś musiał przerwać, a ja wiedziałem kto. 
Mimo, że nie chciałem kończyć tego pocałunku musiałem to zrobić. Splotłem nasze palce i stanąłem obok chłopaka, przodem do osoby, która nam przerwała. 
Tak jak myślałem. Doskonale znam tą osobę. Była to moja kochana kuzynka, Rose. 
- Cześć, Rose - udawałem zadowolonego z jej widoku. 
Prawda jest taka, że ja i Rose się nienawidzimy. Owszem, byliśmy przyjaciółmi, ale to było zanim dostałem się do Slytherinu. Wtedy była wielce obrażona, bo nikt z naszej rodziny nie był w tym domu. Potem zaprzyjaźniłem się ze Scorpiusem. Biedaczka się w nim podkochiwała i chyba do teraz to robi. Wtedy zaczęła się do mnie przymilać i wręcz kazała mi mówić blondynowi jaka to jest cudowna. Następnie ja i Malfoy zostaliśmy parą. Rosie płakała parę dni, co było widać po jej oczach, a potem mnie znienawidziła. Bo przecież jak to można być gejem, jeszcze w dodatku Potter chodzi z Malfoyem, te dwa rody się przecież nienawidzą. I zaczęły się plotki o mnie i Scorpiusie. Każdy ze Slytherinu wie kto je roznosi, ale jakoś nigdy nie zrobiliśmy z tym porządku. Zresztą teraz się nawet nie opłaca. To nasz ostatni rok w szkole. 
- Ciebie też miło widzieć, Albus - powiedziała z obrzydzeniem. - To jest korytarz nie miejsce na obściskiwanie się. 
Moje zielone oczy zabłysły nienawiścią.
- Jak ty się całujesz po kątach z twoimi chłopakami jest dobrze, Rosie - powiedział spokojnie Scorpius mocniej ściskając moją rękę. 
Uśmiechnąłem się do niego lekko.
A Rosie? Zarumieniła się. Tak jak myślałem. Dalej się podkochuje w moim chłopaku. Niestety nie ma u niego żadnych szans.
Rudowłosa prychnęła i odeszła. 
Victoria spojrzała na mnie i szeroko się uśmiechnęła. 
- Chodźmy już do Wielkiej Sali, bo zaczną bez nas - powiedziała i poszła, a ja i reszta powlekliśmy się za nią. 
W Wielkiej Sali siedziałem obok Scorpiusa i Victorii, naprzeciw nas siedzieli bliźniacy. 
Spojrzałem na stół nauczycielski. 
Każdy nauczyciel siedział na swoim miejscu, profesor McGonagall jako dyrektorka siedziała na środku. Zauważyłem, że na miejscu profesora Obrony przed Czarną Magią siedzi młody mężczyzna. Miał na sobie długi, czarny płaszcz. Kaptur, który miał założony zasłaniał mu twarz, ale ja zobaczyłem, że ma bardzo jasną karnację.
Tak naprawdę nikt nie wiedział co się stało z poprzednim profesorem Obrony. Każdy był ciekawy, co się stało z tak dobrym nauczycielem. 
Kiedy Hagrid przyprowadził pierwszaków i Tiara Przydziału każdego przydzieliła do domu, profesor McGonagall wstała, a na Sali zrobiło się cicho. 
- Zanim przejdziemy do uczty mam do powiedzenia parę istotnych rzeczy  - zaczęła swoim spokojnym, cichym głosem. Mimo, że mówiła cicho, każdy doskonale ją słyszał. - Wstęp do Zakazanego Lasu jest zabroniony. Niech zapamiętają to pierwszoroczni i kilkorgu starszych uczniów - spojrzała na stół Ślizgonów, a ja ze Scorpiusem wymieniliśmy porozumiewawcze uśmieszki. - W następnym tygodniu można zapisywać się do drużyny quidditcha i robić sprawdziany. Chętnie Gryfoni niech zapiszą się u Vivian Wright, Krukoni u Nathana Miller, Puchoni u Jacksona Cox, a Ślizgoni u Scorpiusa Malfoya - powiedziała. Szczerze to całkowicie zapomniałem o tym, że Scorpius jest kapitanem drużyny Ślizgonów. To znaczy ja gram na pozycji szukającego, ale jednak się zapomniało.
- Na koniec chcę powiedzieć, że mamy nowego nauczyciela Obrony przed Czarną Magią. Poprzedni nauczyciel, profesor Mitchell poszedł na zasłużoną emeryturę. Waszym nowym nauczycielem jest profesor Tom Riddle - powiedziała, a mężczyzna zdjął kaptur. 
Mógłbym przysiąść, że gdybym pił lub jak zakrztusiłbym się. Zamiast tego spadłem razem z krzesłem. Super, kolejna nauczka, żeby nie huśtać się na krześle. Każdy na mnie spojrzał, a blondyn pomógł wstać. Podziękowałem cicho, a każdy wrócił do oklaskiwania nowego nauczyciela. 
Spojrzałem na niego w chwili kiedy on na mnie spojrzał. W jego orzechowych oczach zauważyłem prawie niewidoczne iskierki, a na jego twarzy błąkał się uśmieszek. Wiedziałem, że mnie poznał. Spojrzałem szybko na mój pusty talerz.
Cholera, nie jest dobrze. 
- To tyle ze spraw organizacyjnych. A teraz możecie zacząć jeść - powiedziała dyrektorka, a na stołach pojawiły się różne potrawy. 
Jakoś odechciało mi się jeść, więc nałożyłem sobie sałatkę. 
I co ja teraz zrobię - myślałem. - Przecież nie mogę powiedzieć nikomu. Tym bardziej Scorpiusowi. Nie dość, że ze mną zerwie to jeszcze zabije. O Merlinie co ja narobiłem. Zresztą, czemu do jasnej cholery Riddle musi mnie prześladować? Najbardziej ciekawi mnie jak ja przetrwam ten rok szkolny - dodałem w myślach dłubiąc w sałatce. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mrs Black bajkowe-szablony