czwartek, 16 lutego 2017

Rozdział XXI - Pomylił pan nazwiska, profesorze Riddle

Nawet nie pamiętam co się później działo. Wszystko było jak przez mgłę chociaż udawałem, że jest w porządku. Tak naprawdę zastanawiałem się co mam robić w sytuacji kiedy Riddle jest nauczycielem. 
Tak naprawdę zapamiętałem moment, w którym kładłem się do łóżka. 
Dormitorium dziele tylko ze Scorpiusem. I mimo dwóch łóżek, które są duże, śpimy na jednym, żeby było nam po prostu wygodniej. 
Rano wstałem przed blondynem. Wygramoliłem się z łóżka mając nadzieję, że jednak nie obudziłem chłopaka. Wziąłem swoje ciuchy i poszedłem do łazienki wziąć prysznic i się przebrać. Kiedy to wykonałem wyszedłem z łazienki  mokrymi włosami starając się zawiązać przeklęty krawat. Jak to zrobiłem zauważyłem, że blondyn zaspany siedzi na łóżku. 
- Cześć - powiedziałem. 
Wziąłem swoją torbę szkolną i spakowałem tam niektóre książki, chociaż tak naprawdę nie wiem po co, skoro plan lekcji dostaniemy dopiero dzisiaj. 
- Cześć - odpowiedział zaspany, a ja przygryzłem wargę. - Od kiedy tak wcześnie wstajesz? - pyta. 
- Wcześnie? Która niby godzina? - pytam patrząc na chłopaka. 
Szarooki się zaśmiał. 
- 6:30, a widząc, że jesteś już gotowy wnioskuje, że nie śpisz od minimum pół godziny. 
Ma rację. Wstałem wcześnie. Jak na mnie bardzo wcześnie. Zawsze to on musiał mnie budzić, a teraz to nawet nie czuję się zmęczony. No cóż to chyba sprawka podróży w czasie. Tam prawie zawsze wstawałem najwcześniej. 
Wzruszyłem ramionami. 
- No cóż bywa. A teraz rusz swój tyłeczek i się ogarnij jeżeli chcesz zdążyć na śniadanie. 
- Już się robi, panie kapitanie - zaśmiał się i wziął swoje rzeczy po czym wszedł do łazienki. 
Ja w tym czasie postanowiłem spakować książkę z każdego przedmiotu. I sobie, i Scorpiusowi. Lepiej mieć wszystkie niż potem się spóźnić na lekcje. 
Kiedy Malfoy wrócił z łazienki podałem mu jego torbę. Poprawiłem swoje włosy i spojrzałem na niego. 
- Idziemy? 
- Idziemy. 
Wiedzieliśmy, że nie warto czekać na Veronice czy bliźniaków. Albo już siedzą w Wielkiej Sali i jedzą śniadanie, albo po prostu do nas dołączą.
Kiedy już usiedliśmy przy stole Slytherinu brakowało tylko Veronici. Po jakimś czasie dziewczyna przyszła. 
- Jak dobrze, że się nie spóźniłam. Zaspałam, a że jestem prefektem mam sama dormitorium i nie miał mnie kto obudzić - powiedziała i zaczęła smarować tost dżemem. 
Kolejna rzecz, o której zapomniałem. Veronica jest prefektem. 
Sam zabrałem się za jedzenie mojej owsianki, a ktoś zaczął rozdawać plany lekcji. Dostałem swój, a moje źrenice rozszerzyły się czytając plan na dzisiejszy dzień. 
- To są jakieś żarty - wymamrotałem mając na myśli pierwszą lekcje, która była Obroną. 
- Czemu tak sądzisz? - zapytał Tristian, jeden z bliźniaków. - To nowy nauczyciel. Daj mu szanse. Rozumiem, że poprzedni nauczyciel był fajny, ale trzeba przystosować się do zmian - wzruszył ramionami. 
Tsa, zmiany. Chętnie bym się do nich dostosował, ale nie chcę mieć Riddle'a za nauczyciela. Nie po tym co się działo. 
Westchnąłem tylko. 
- Chyba masz rację - wymusiłem uśmiech. 
Aby ta lekcja była normalna. 
Po śniadaniu skierowaliśmy się pod salę Obrony. Byłem strasznie zestresowany chociaż nie wiem czym. Przecież to najzwyklejsza lekcja, prawda? 
Osoba trzecia może mi tak powiedzieć. Ja wiem swoje. 
Przecież to jest dziwne. Przespać się ze swoim nauczycielem, a potem zniknąć następnie spotkać go w swojej teraźniejszości. Nawet nie chcę się zastanawiać ile Riddle ma lat. Z tego co wczoraj widziałem nic, a nic się nie postarzał. 
- Albus, czemu jesteś taki spięty? - zapytał Scorpius. 
I co ja mam odpowiedzieć? 
"No wiesz osoba, z którą mamy lekcje kiedyś ze mną spała", egh super. 
- Nie lubię zmian, dobrze o tym wiesz - powiedziałem. 
Okey to była prawda, bo nie lubię zmian, ale i tak okłamuje Malfoya. 
Nie lubię go okłamywać. Może lepiej będzie jak skocze z wieży astronomicznej? Tak, to doskonały pomysł. 
- Doskonale wiesz, że zmiany czasem są dobre - złapał mnie za rękę uśmiechając się lekko. 
- Wiem - powiedziałem też się uśmiechając. 
W tym momencie przyszedł Riddle. Otworzył drzwi, a każdy wszedł do Sali. Zapomniałem wspomnieć, że Obronę mamy z Gryfonami, więc klasa podzieliła się na dwie części. 
Ja chciałem usiąść w ostatniej ławce, ale Scorpius mnie pociągnął do przodu i teraz siedzę w pierwszej. 
Merlinie, ratuj mnie! 
Chociaż to zabawne, bo w przeszłości na Obronie też siedziałem z Malfoyem, w pierwszej ławce. Czyżby Scorpius był aż tak podobny do swojego pradziadka? 
- Jak już wiecie jestem waszym nowym nauczycielem Obrony. Nazywam się Tom Riddle i wymagam od was pełnego skupienia oraz zaangażowania na lekcjach - powiedział cicho. 
W klasie nikt nic nie mówił. Praktycznie każdy uczeń patrzył z zainteresowaniem na Riddle'a, a ja tylko przewróciłem oczami i znowu spojrzałem na zegarek wiszący na ścianie. 
Tom zaczął czytać listę obecności, a ja potwierdziłem swoją teorie. Mimo upływu lat ten się nie zestarzał. Wyglądał tak samo jak przedtem, tak samo przystojny. Czyżby eliksir młodości? Kto tam wie, egh. 
- Potter Albus - powiedział. 
No tak, w końcu musiał dojść do mojego nazwiska. 
- Obecny - powiedziałem spokojnie. 
Widziałem, że ten wyszukuje mnie wzrokiem, a potem jak mnie znalazł patrzył na mnie chwilę. Uśmiechnąłem się słodko i zacząłem rozmawiać ze Scorpiusem. 
Kiedy nauczyciel skończył sprawdzać obecność zaczął chodzić po klasie. 
- Na naszej pierwszej przypomnimy sobie jeden temat z klasy szóstej, który każdy z was powinien doskonale umieć. A mianowicie patronusy. Chyba nie muszę wiedzieć, co to są patronusy, prawda? - zapytał. - Na naszej następnej lekcji zajmiemy się pojedynkami. Zobaczę jak dużo umiecie zaklęć obronnych. 
Położyłem głowę na ławkę. Nie obchodziło mnie to co mówi Riddle. Doskonale znam patronusy, a pojedynki były bardzo często na jego lekcjach, więc naprawdę nie interesuje mnie to co mówi. 
Poczułem jednak wzrok Toma na sobie. Podniosłem głowę i poparzyłem na niego. 
- Może pan Wilson zaprezentuje nam zaklęcie patronusa? - zapytał dalej patrząc na mnie. 
Rozejrzałem się po klasie. 
- Mamy tutaj kogoś o nazwisku Wilson? - zapytałem. Nikt nic nie odpowiedział. - Chyba pan pomylił nazwiska, profesorze Riddle. Albo wyimaginował sobie ucznia - powiedziałem spokojnie. 
Niektórzy uczniowie zaczęli szeptać, a ja dostałem opieprz szeptem od Scorpiusa. Szczerze to nic sobie z tego nie robiłem. Patrzyłem w oczy Riddle, ale zauważyłem w nich niebezpieczny błysk. 
- Minus piętnaście punktów dla Slytheriny, od jutra będzie pan, panie Potter przychodził o 15:00 do mnie odrabiać szlaban. Przez cały tydzień, a teraz niech pan, panie Potter wyczaruje patronusa. 
Nienawidzę cię, wiesz o tym? - pomyślałem patrząc na niego. 
Używając zaklęcia niewerbalnego, nie wstając nawet z krzesła wyczarowałem patronusa. 
- Lepiej, profesorze? - sarknąłem i znowu zacząłem rozmawiać z blondynem. 
Malfoya też nie za bardzo interesowała lekcja. A ja czekałem tylko na jej koniec. 
Zastanawiałem się jednak najbardziej jak będzie wyglądał szlaban.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mrs Black bajkowe-szablony